„Książę Liam i Zakon Smoków” to debiut, którego autorem jest Dawid Ilów. Już od pierwszych stron widać, że to faktycznie pierwsza książka autora. Niestety opowieść o młodym następcy tronu nie przypadła mi do gustu. Za nic nie mogłam wgryźć się w fabułę, dopiero gdzieś 40 stron pod koniec książki, byłam zainteresowana tym, co tam się dzieje.
Najbardziej przeszkadzał mi styl, w jakim jest napisana książka. Wszystko jest napisane bardzo patetycznie. Nie wiem, jaki był tego zamysł, mnie to wymęczyło. Cały tekst to idealizowanie głównego bohatera, jego przeznaczenia, misji i członków Zakonu. Wystarczy spojrzeć na dialogi. Bardzo raziło mnie ciągłe powtarzanie imion. W rozmowach między bohaterami było to notoryczne. W ogóle dużo tu powtórzeń i długich opisów. Często też można natknąć się na wypunktowaną listę czynności lub zasad. Nie lubię takiego prowadzenia za rękę. Wszystko mamy podane na tacy, przez to treść staje się nudna. Miałam wrażenie, że czytam książkę dla małych dzieci. Gdy bohater udawał się do jakiegoś miejsca, od razu mieliśmy jego dokładny opis. Zero tajemniczości czy zaskoczenia. Przykładowo, gdy Liam udał się do baszty astronomicznej, to autor serwuje nam sześć akapitów zaczynających się od słów “baszta” i tak jest z każdym miejscem, do którego udaje się bohater.
Jakoś nie mogłam nawiązać więzi z postaciami z tej książki. Zarówno Liam, jak i jego smok byli mi obojętni. Książkę ratuje jedynie końcówka. I to nie sam finał a poprzedzająca go wędrówka.
Wydaje mi się, że odbiorcami historii o Liamie powinni być młodzi czytelnicy i kategoria powinna być oznaczona jako literatura dziecięca, bo niestety nie jest to książka dla wyjadacza fantastyki.
Dziękuję autorowi za otrzymany egzemplarz w ramach współpracy barterowej.