Pomysł na książkę był naprawdę ciekawy. Kryminał retro w alternatywnej rzeczywistości, gdy to Polska weszła w sojusz z nazistami i pokonała Rosję. Ale to tylko tło dla śledztwa kryminalnego w sprawie dwóch brutalnych morderstw, które prowadzi as poznańskiej policji Zbigniew Kaczmarek. I tutaj jest, niestety, słabo i to bardzo. Intryga mocno kuleje i jest mało ciekawa. Brakuje tu jakichś twistów fabularnych, jakiejkolwiek akcji, bo pościg pieszo po zaułkach Poznania w końcówce książki i tak wypada słabo. Dialogi drętwe, nie napędzają akcji. Do tego sporo wymian zdań w języku niemieckim, bez jakiegokolwiek tłumaczenia. Nie wiem, czemu ma to służyć, bo już gwara poznańska ma objaśnienia. O głównym bohaterze nie wiadomo praktycznie niczego. Pojawiają się tylko jakieś strzępkowe informacje. Kaczmarek jest tak nijaki, że nawet nie chce mu się kibicować. Zresztą to samo tyczy się bohaterów drugiego planu. Sam Poznań też nie odgrywa tu żadnej roli, jak to ma miejsce chociażby u Ćwirleja, gdzie mamy mnóstwo różnych smaczków związanych z historią miasta. Jedyny plus, że mimo tych mankamentów czyta się to w miarę sprawnie i przede wszystkim szybko. Jednak pierwszy tom cyklu nie przekonał mnie na tyle, żeby jeszcze do niego wracać.