Pewnie nigdy nie sięgnęłabym po tę książkę gdyby nie wyzwanie. I nie żałuję, mimo że nie jest to mój ulubiony rodzaj literatury. Historia Wiktora, literata, który od redaktora naczelnego jednej z gazet otrzymuje zlecenie napisania nekrologów osób publicznych, początkowo wlecze się niemiłosiernie, a mimo to wciąga. Wiktor, samotnik dzielący swoje dwupokojowe mieszkanie z Miszą, pingwinem królewskim, właściwie nie robi wiele. Po prostu przyjmuje to, co mu los zgotuje i przechodzi od wydarzenia do wydarzenia. Zlecenie, które otrzymuje nieoczekiwanie uruchamia łańcuch niewyjaśnionych sytuacji, od śmierci opisywanych przez Wiktora osób, po pojawienie się w jego życiu małej dziewczynki, zaprzyjaźnionego dzielnicowego, ochroniarza niezwykłych pogrzebów i całej masy ludzi, którzy nagle zmuszają Wiktora do aktywności. Początkowa radość z nieoczekiwanych atrakcji zmienia się w niepokój. Im dalej w tekst tym poziom dziwaczności wzrasta a końcówka jest już naprawdę „gruba”. Mimo to muszę przyznać, że dobrze czytało mi się tę książkę. Zasługa jednak leży tu nie tyle po stronie głównego bohatera, co raczej pingwina, który mimo że robi równie niewiele co jego pan, to jednak czyni to z o wiele większym urokiem. Sama historia nie należy do najweselszych, a sposób jej opowiedzenia sprawia wrażenie ospałego. Na pewno nie każdemu się to spodoba.