Mam ostatnio szczęście do dobrych kryminałów. A może nosa do dobrych wyborów.
Zaczyna się intrygująco. Jest dziwne morderstwo (rytualne?), jest śledztwo, twardy policjant i ostra pani prokurator. Dowiadujemy się, że policjant ma swoje demony przeszłości, a młoda prokurator zrobi wszystko, aby zaistnieć inaczej, niż jako córka znanego ojca. Aczkolwiek wątki obyczajowe nie dominują, jesteśmy bardzo skupieni na poszukiwaniu sprawcy.
Czyta się szybko i lekko.
Postaci są przedstawione tak wiarygodnie, i w takich proporcjach, że ciekawią, a nie rozpraszają. Dobre dialogi i celny humor słowny brzmią naturalnie, tym samym napędzają akcję i świetnie zastępują opisy, a są zróżnicowane technicznie i estetycznie, ze względu na różne środowiska.
Śmiałam się w głos przy opisie poczynań temperamentnej żony jednego z policjantów, która – wzburzona – obnaża swoje wdzięki przed obcym (pomyłkowo!) facetem! Potem śmiałam się w głos, gdy ów policjant wpadł na komendę celem zemsty za nagłośnienie sprawy...
Podsumowując.
Lubię w powieściach kryminalnych taki styl.
Konkretny, skoncentrowany. Rzeczowy i logiczny. Prawdziwe męskie granie.
I nie zarzucam tu wcale gruboskórności ani braku wrażliwości. Autor potrafi przekonująco dać wyraz uczuciom i emocjom:
"Spał krótko, a potem obudził się, nie mógł zasnąć i leżał, patrząc w sufit. Sylwia spała odwrócona tyłem, okryta kołdrą stanowczo zbyt lekką, by mogła zamaskować jej kształty. Sławek czuł spokój. Był jak człowiek, który niczego nie pragnie, niczego nie potrzebuje, bo wszystko, czego chciał, dostał. Przeżywał jedną z tych chwil, w których ma się pewność, że jeśli świat zaraz się skończy, to przyjmie się to bez żalu, bo ten świat spełnił swoje obietnice."
A na koniec muszę dodać, że Górski przedstawia się nam jako znawca kobiet. I tu mnie zżera ciekawość, czy odbyte zostały konsultacje, czy – niestety! – przemawia doświadczenie życiowe: "Kobieta, która zdradza, zawsze znajduje dla siebie usprawiedliwienie. Bo on jej nie kocha, więc ona ma prawo szukać miłości na boku, albo kocha ją zbyt mocno i ona ma tego dość. Bo traktuje ją przedmiotowo, co ją upokarza, albo idealizuje, co jest irytujące. Bo ją zdominował i ona pragnie poczuć,
jak to jest być wolną. Albo dał jej za dużo wolności, a ona potrzebuje oparcia na ramieniu mężczyzny, który bierze, co chce, i nie pyta o pozwolenie. Może też pragnąć zemsty, bo on zdradził ją pierwszy, lub ukarać go za to, że jest wierny, a jej chce się od tego rzygać. Wszystko staje się pretekstem, nawet te piękne, najpiękniejsze rzeczy – kiedy przestaje się kochać."