Są książki, które pisze życie. To ono ręką autorki snuje swoje opowieści. Choć większość z nas szuka w książkach chwili zapomnienia, oderwania od rzeczywistości to znajdzie się wśród czytelników grupa osób, która w literaturze szuka potwierdzenia.
Tak.
Tego uczucia, które będzie świadectwem, że nie jesteśmy sami. Że nasza, czasami trudna codzienność, nie jest czymś wyjątkowym. Wszak zmartwienia ma każdy z nas. Nawet ci, którzy sądzą, że ich nie mają… są w błędzie. Bo choć życie nie polega na zamartwianiu się nad tym, co przyniesie jutro, to głupcem jest ten, który nie poświęci chwili, by o tym nie pomyśleć…, zwłaszcza kiedy ma, z kim i dla kogo żyć.
„Krótsze ramię trójkąta. Elka” to moje drugie spotkanie z twórczością Ady. Kobietą „kameleonem”, bo właśnie tak pomyślałam w chwili zakończenia lektury. W jednej szufladce mojej głowy mieszkają „Dziewuchy” i czuć jeszcze atmosferę świąt, kolejną zamieszkuje „Elka”. Książkę tę przeczytałam przedpremierowo i doskonale pamiętam, jak bardzo nie chciałam, by ten tom się skończył… tak szybko. Zapewne zastanawiacie się, dlaczego tak zwlekałam z zamieszczeniem recenzji (i to patronacka ). To nie było moje niedopatrzenie ani skleroza… zrobiłam to celowo. Chciałam poznać opinie czytelników, recenzentów. Bo nie powiecie mi, że kiedy odwiedzacie np. Lubimy Czytać i widzicie wysokie oceny książki, nie myślicie od razu czegoś w stylu „pewnie miał w tym jakiś biznes… pewnie patron i musi tak dobrze pisać o książce”. Pozwoliłam sobie poczekać i wiecie, co opłacało się. Z ogromną przyjemnością poznawałam Wasze zdanie na temat tej wyjątkowej powieści. Jeśli znajdziecie chwilę, zróbcie to samo, proszę Was o to. Zobaczcie, jak można napisać naprawdę dobrą książkę, w której każdy z nas odnajdzie cząstkę siebie. To scenariusz, którego akty dopasujemy i do naszej przeszłości czy teraźniejszości. Ada porusza tak delikatne struny, że dźwięk muzyki przeplata się z westchnieniami i szlochem…
A tak, prawda to…
Nie powiem Wam, że płakałam podczas czytania. Powiem, że beczałam i to tak, że mój mąż podając mi kolejną chusteczkę, oznajmił, że jak tak dalej pójdzie, to da mi szlaban na takie książki. Jednak doskonale wiem, że są one potrzebne. Pomagają „przetrawić” rzeczy, które jak kamień przywiązany do szyi ciągną nas na dno. Nie zawsze jesteśmy gotowi na rozmowę, czasami potrzebujemy ukojenia w towarzystwie swojego cienia, a książka z pewnością nie zaszkodzi.
Niejednokrotnie pisałam, że czytam także okładkę, a ta… zapowiadała przyjemną niemal idylliczną opowieść. Jeśli jednak spróbujemy postawić znak równości między tym, co się nam wydaje, a tym, że to historia z życia wzięta gwarantuję Wam, że w e-dzienniczku zawita jedynka. I tu kolejne rozczarowanie nie będzie tak łatwo jej poprawić.
Kiedy poznajemy tytuł powieści, pierwsze, o czym myślimy to geometria i sam trójkąt. Od razu malujemy w myślach trzy odcinki tworzące łamaną o trzech wspólnych punktach. Wiemy jednak, że trójkąty są różne...
W tym mixie emocji, jaki zaaplikowała nam Ada, jest kilku ważnych aktorów. Pierwszoplanowe role nie są tak do końca trwale przydzielone. Tytułowej Elce towarzystwa dotrzymują inni bohaterowie. Prym wiedzą mama Elki, Lena oraz maż naszej bohaterki, Dominik. Jednak z wyraźną przewagą Leny, z którą córka ma relację godną pozazdroszczenia. Choć sama „instytucja mamy” jest zaszczytem, nie każda rodzicielka potrafi się odnaleźć w tej roli. Lenie się udało. Udało im się utkać rodzinną makatkę. Nie było to dzieło, które mogłoby zawisnąć na ścianie obok wiekowego arrasu, ale to akurat, nie umniejszało jego wartości. Bo to, co cenne, to więzi rodzinne, a o nie dbały nawet w chwili, kiedy dzieliła je znaczna odległość. Pielęgnacja jednak na nic się nie zda, jeśli nastąpi trzęsienie ziemi. Wystarczy jeden wstrząs, by nasz świat runął jak domek z kart.
A co jeśli ostatkiem sił będziemy chcieli go przed tym uchronić?
Przecież obserwatorzy powinni się radować z tego powodu, a duma, jaką by odczuwali, powinna unosić ich na kilka centymetrów nad ziemią. Przecież tak to powinno wyglądać. Może i miałoby to potwierdzenie w rzeczywistości, jeśli tylko nasi bliscy byliby świadomi niebezpieczeństwa na długo przed katastrofą… tak jak Lena. Kobieta nie dała im tej szansy… no może nie wszystkim. Chcąc chronić kogoś, kogo darzymy uczuciem, możemy przynieść im znacznie większy ból. Życie nas nie oszczędza i nie można wykupić sobie wyłączności na szczęśliwe zakończenie. Kiedy sięgniemy pamięcią wstecz, to naszym oczom ukarze się obraz mam opiekunek. Doskonale wiemy, że niektóre z nich nie dają sobie od tej funkcji odpocząć. Nie zważając na życiowe zakręty, dzielnie dzierżą w dłoniach parasol ochronny. Niestety w tym trzymanym nad Elką pojawiły się przetarcia, których mimo wielkich starań Leny nie dało się naprawić.
„Ten, który kocha, powinien dzielić los tego, kogo kocha”.
Słowa te, dla większości z nas są oczywiste. Za ukochanych wskoczylibyśmy w ogień. Ta miłość nas oślepia i czasami przez nią tracimy i słuch. To wszystko działa w obie strony i bywa tak, że utrzymując wspomniany parasol ochronny nad głowami naszych najbliższych, nie zauważamy, że powstałe w nim dziury nie zostały zrobione przez szalejący podczas burzy wiatr. Dzieła zniszczenia dokonali ci, których gromadnie skrywamy pod obłym kształtem parasola. Chcą nam pomóc, ale jedynym na to sposobem jest zmuszenie nas (czasami podstępem) do wyznania prawdy. A to już nie jest takie łatwe.
Jest w powieści kilka wątków, które już na zawsze zostaną w mojej pamięci. Stały się niejako jej symbolami. Chciałabym bardzo, byście i wy znaleźli swoje. Są one drogowskazami, które nakazują nam zwolnić. Zastanowić się, co tak naprawdę jest ważne. Życie jest niesłychanie krótkie, a my najczęściej zbyt późno sobie zdajemy z tego sprawę. Mówimy carpe diem tak często, że traktujemy je jak slogan i nie doceniamy jego znaczenia.
Jeśli mieliście okazję trzymać w dłoniach „Elkę”, to doskonale wiecie, że jest, na co czekać. „Dominik” nadciąga i to, że mało o nim pisałam… to zabieg celowy.
Bo ten Dominik… oj będą z nim kłopoty. Jeśli Elkę dopadło zwątpienie, to nie wróży nic dobrego.
"Rodzina jest tak mocna jak porządna tkanina: nie porwie się, jeśli nie będziecie się szarpać w przeciwnych kierunkach".
Brzmi jak przepis na doskonałą rodzinę. Zobaczcie jednak, jak to szarpanie w przeciwnych kierunkach kusi. Jak szybko możesz zostać otoczony przez „kusicieli”, którzy wręcz są skorzy do ciągnięcia wraz z tobą… byle w tę drugą stronę. Z czasem wszystko się osłabia, a my wprost proporcjonalnie to tych ubytków musimy się starać… na ile nam starczy sił?
Autorka ukazuje nam czarno na białym, że nic nie jest tylko w takich właśnie kolorach. Wszak nawet czerń ma wiele odcieni. A w życiu… jak to w życiu, niczego nie możemy być tak do końca pewni. Nie ma scenariusza, w którym przesunięcie jednej kropki lub przecinka, nie da początku całkiem nowej historii. Chętnych do naniesienia zmian interpunkcyjnych nie brakuje, pamiętajcie o tym. Sami, choć pełni obaw też zdobywamy się na odwagę, by to zrobić. W imię czego?
Jestem przekonana, że całą dylogia odpowie Wam na to pytanie.
Kręgosłupem tej książki są relacje. To jak wpływają na nas i co robimy my, by się w nich odnaleźć. Przeczytałam w jednej z recenzji, że „Ada zafundowała czytelnikom znakomity koktajl emocji” i nie mogę się z tymi słowami nie zgodzić. Także droga Autorko, niezła z Ciebie „barmanka” i z przyjemnością upoję się kolejną Twoją historią… a coś mi się wydaje, że paczka chusteczek będzie niewystarczająca. I pewnie będę musiała czytać gdzieś w odosobnieniu, by małżonek nie słyszał pociągania nosem…, kto by chciał dostać bana na czytanie?
Dziękuję Ci za możliwość objęcia powieści patronatem. Zdaję sobie sprawę z tego, że wiesz, bo niejednokrotnie czytałam to w opiniach o książce…, ale i ja to napiszę, że w cudowny i ludzki sposób pomagasz nam zrozumieć tak wiele ciężkich spraw. Tak, oczywistą rzeczą jest, że każdy z nas przeżywa życie na swój sposób i według swojego przepisu. Twoja twórczość jest jednak cichym doradcą. Skryptem, z którego warto czerpać inspirację jedną po drugiej. Jesteś prawdziwym wirtuozem słów, które w tak umiejętny sposób trafiają do czytelnika.
Po każdej burzy zawsze wychodzi słońce, a Ty, w ramach bonusu dajesz nam kilka dodatkowych promyczków.
Z głębi serca zachęcam Was Kochani, sięgnijcie po nie, by w chwili, kiedy panująca wokoło duchota będzie zwiastowała kolejną burzę, będziecie wiedzieli jak się na nią przygotować… lepiej.
Niezwykle głęboka, wielowymiarowa więź z matką to jedna z najcenniejszych rzeczy w życiu Elki. Fakt, że córka mieszka w podtoruńskiej wsi, a matka w angielskim mieście uniwersyteckim, nie stanowi żad...
Krótsze ramię trójkąta.Elka Ady Johnson to bardzo niebezpieczna książka. Zaczyna się niewinnie, ot zwyczajna historia jakich wiele. Ale nie ze mną takie numery. Już po przeczytaniu kilku zdań, wiedzi...
"Rodzina jest tak mocna, jak porządna tkanina: nie porwie się, jeśli nie będziecie się szarpać w przeciwnych kierunkach." Ela i jej matka od zawsze mają ze sobą dobry kontakt, nie ważne że dzieli je...
„Ten, który kocha, powinien dzielić los tego kogo kocha” Mimo iż Elkę i jej mamę Lenę dzieli tysiące kilometrów to nie stanowi żadnej przeszkody w ich codziennej komunikacji. Gdy Lena przestaje się ...
Elka wraz z mężem i dziećmi mieszka w podtoruńskiej wsi. Lecz w życiu Elki bardzo ważna rolę gra matka, z którą łączy ją niezwykła więź. Choć mieszka ona w Anglii to nie przeszkadza im to w codzienne...