Nie ukrywam, trochę mną wstrząsnęła lektura noweli „Królowa kokonu”. Każdy czytelnik przeżyje tu zderzenie z ohydą rodzinnej i społecznej patologii. Spotykamy bezrobotnego alkoholika, który nie szanuje swojej żony i jej pracy. Człowieka, który mówi, że chorą córkę lepiej uśpić, niż leczyć, człowieka, któremu radość sprawia jedynie szwagier, którego stać na wódkę. W tle mamy polską młodzież, oszukiwaną przez pracodawców, pełną niechęci do życia. Sposobem na przetrwanie tych młodych ludzi jest żebractwo i pijaństwo. Wyjściem z patologii mogą być wiara, nadzieja i miłość. Ale i one zostały zdeformowane, okaleczone. Współczesny świat zmienił je różnymi doświadczeniami po to, by móc pocieszać innych. Ale nie pomyślał przy tym, że one mogą tego nie wytrzymać. Dlatego muszą umrzeć… Czy wyobrażasz sobie świat bez wiary, nadziei i miłości, Drogi Czytelniku?