„Królestwo piekieł” to dziewiąta – chyba z czternastu jak dotąd – książka Hassela, Duńczyka, który przyjął obywatelstwo niemieckie i w czasie drugiej wojny światowej służył najpierw jako kierowca czołgu w liniowej jednostce pancernej, a następnie, po nieudanej próbie dezercji, w karnej jednostce Wehrmachtu.
Sven Hassel ma do zaoferowania czytelnikowi w zasadzie tylko jedno: opisy nieprawdopodobnego okrucieństwa i brutalności żołnierzy – zwykle niemieckich i rosyjskich. Bestialskie mordy, palenie żywcem, wymyślne tortury, wlokące się po ziemi jelita, gwałty, rozpryskujący się mózg, urwane kończyny, jedzenie odpadków, to codzienność i powszedniość podczas działań wojennych na froncie, ale nie tylko, bo także w więzieniach i koszarach karnych jednostek.
Problem w tym, że autorowi najwyraźniej skończyły się pomysły i te same, albo bardzo podobne, okropieństwa osadza w coraz to innych miejscach i czasie.
Trzy czwarte powieści o powstaniu warszawskim dzieje się nie bardzo wiadomo, gdzie. Z nazwy, która pojawia się w tle mogłoby wynikać, że do pewnego momentu jest to Jugosławia. Później Polska, ale też bez żadnych bliższych danych dotyczących lokalizacji. Wreszcie, już pod sam koniec, akcja przenosi się do Warszawy, w czasy powstania.
Hassel wyraźnie bardzo niewielkie ma pojęcie o powstaniu, a dla stworzenia pozorów autentyczności umieścił w swojej książce kilka historycznych nazwisk, nazwy paru ulic i… to w zasadzie wszystko. Absolutnie nie ...