Grudzień to idealny czas na Świąteczne i zimowe opowieści.
Zapewniam Was, że ta historia i cała seria – to jest SZTOS. Nie jest to typowa rzewna opowieść a naładowana żartami słownymi i sytuacyjnymi intryga, która Was wciągnie od pierwszych stron.
To trzecia część serii pt.: „Góra kłopotów". Można śmiało czytać bez znajomości poprzednich, ale ominie was niezła zabawa, jeśli zrezygnujecie z nich. Tak naprawdę, to początkiem tej serii jest opowiadanie pochodzące z wakacyjnej antologii „Kemping Chałupy 9”.
Bohaterami tych wszystkich historii są Michu i brat jego żony, Zdzisiek- zwany Szwagrem 😉
Tam, gdzie tych dwoje, tam kłopoty. Ich perypetie są tak komiczne, że nie mogłam się doczekać, co tym razem wymyślą.
Autor zrzuca na nas już na samym początku bombę: Szwagra trafiła strzała amora! I całkowicie odmieniła. Oczywiście Michu nie wierzy i węszy podstęp. Nie jest przekonany do Grażyny, węszy podstęp. Na szczęście teściowa wysyła go jako cichego opiekuna Zdzicha i jego wybranki serca, do sanatorium. Tam, w ciszy i spokoju będzie mógł poczynić obserwacje. W spokoju? No nie kiedy w cokolwiek jest uwikłany Szwagier, a Grażyna zostaje porwana… Zaciekawieni?
Musicie poznać tę serię. Ostatnia część nie zawiedzie. Żal i smuteczek, że to już koniec. Będę tęsknić!
Panie Marku, a może jednak mały come back? Chociaż jedno małe wakacyjne opowiadanko? Pięknie proszę!