Czwarta część cyklu Koszmaru z Elm Street i pierwsza, kluczowa zmiana w postaci autora. Joseph Locke podzielił swoją opowieść na dwa etapy. Pierwszy, rozpoczynający się dwa lata po ostatnich wydarzeniach, który kontynuuje losy pacjentów szpitala psychiatrycznego oraz drugi, oddalony o kolejne trzy lata, stanowiący spuściznę minionych czasów.
Całość, mimo dużych odstępów na osi czasu, trzyma się nieźle, a Freddy Krueger? Cóż, w tej kwestii nic się nie zmieniło - zabija kolejne ofiary wciągając je w swoje senne gierki. Zmienił się natomiast podział sił, który co prawda można już było zauważyć podczas trzeciej części (Wojownicy snów), jednak tutaj, jest on jeszcze bardziej wyrównany. Freedy coraz częściej w świadomości bohaterów jest tylko koszmarem sennym i mimo przerażającej legendy, czymś, z czym można walczyć.
"Mistrz snów" to opowieść, trzymająca się pierwotnej koncepcji. Wciąż to Kobieta jest wykreowana jako postać, która jako jedyna może stanąć do decydującego starcia by ocalić siebie oraz swoich najbliższych.
Ps. Filmowej wersji nie pamiętam. Obejrzałem przed chwilą zwiastun i choć sceny pokrywają się z tymi z książki, to sam obraz nic mi nie "mówi".