Do książki zostały dodane 9 cytatów przez:
“Miecze odbijały się od pancerzy, a ostrza szczerbiły, zahaczając o kolce. Ludzką skórę raniły chitynowe oraz kostne wyrostki, pazury i zębiska. Dochodziło do pierwszych poparzeń, drugich oddechów, trzecich czy nawet setnych szans na powodzenie, które jakoś nie zamierzało nadejść.”
“W Galway zapadła noc i chłód sączył się z ulic do mieszkań, wspomagany życzliwym mu wiatrem. Senność wyciszała rozmowy, wykrzykniki przemieniając w wielokropki podparte ziewnięciami. Miasto zasypiało.”
“Banshee ścigały się z wiatrem, rozjęczane tym razem w dość przystępnym, niemalże wesołym stylu – bez najwyższych i najgłośniejszych dźwięków, od których ludziom zwykły więdnąć uszy. Krążyły nad tysiącem oniemiałych Fennidów, a ci przyglądali się im z zachwytem, bo trzeba przyznać, że nimfy prezentowały się niesamowicie w odświeżonych szatach, na powrót piękne młodością zwróconą im chwilowo przez Greine.”
“Kris z trudem panował nad zszarganymi nerwami, nad roztrojonym żołądkiem, nad potliwością dłoni czy nad nerwowym tikiem w postaci drgającej lewej powieki. Kris zaczął powątpiewać w swoje przywódcze zdolności. Z coraz większym lękiem spoglądał na wiszący nad nim topór prezydentury.”
“Niebieska pojawiła się znikąd, jakby wypączkowała z ciemnego błękitu nieba. Zatoczyła koło nad maszerującymi Fenidami, więc ci przystanęli i zaczęli ją sobie wskazywać. Wyczekała, aż zachłysną się jej pięknem, po czym momentalnie straciła na urodzie, a oblicze, które zaprezentowała, nie odbiegało od legend o Banshee – od pokoleń wierzono, że ten, kto ujrzy prawdziwą twarz zjawy, umrze z przerażenia.”
“Małe zwierzątka zmuszone są, by nieustannie na siebie uważać, a przy tym nabiegać się, naskakać, namęczyć przy każdej czynności, która od większych nie wymaga aż takiego wysiłku. Małe zwierzątka otrzymały w zamian od Arduinny szybkość wraz z wytrzymałością oraz nadwrażliwość na najdrobniejszy dźwięk czy ruch. I bardzo zapracowane serduszka. Niemal tak zapracowane, jak wąsiki czy łapki.”
“- Ogma sikać kwasem! Pluć kwasem! Zawsze? - zmartwił się, bo nie chciał tracić tak niesamowitych właściwości. - Nie wiem, czy zawsze, bo sporo się tego gówna - Lorcan miał na myśli proszek - nawdychaliśmy. Pewnie zawsze… Ale to magia… - zaczął dumać. - Czyli żadna tam nauka, bo jak moglibyśmy mieć kwas w sobie i dalej funkcjonować…? Ogma nie słuchał, tylko splunął na ścianę pokrytą mchem, a ta zaczęła syczeć i dymić.”
“Lorcan zabrał się za zamiatanie pomieszczeń, a przy tym kaszlał, kichał i co chwila powstrzymywał się od zwrócenia posiłków z ostatniego tygodnia. Gospodarz uwielbiał śmierć, lecz nie przepadał za rozkładem...”