"Niestety, zdarza się, że z zamkniętymi oczami widzi się więcej"
Antti Tuomainen opowiada nam z pozoru zwyczajną historię o pewnym nieetycznym działaniu zarządu kopalni. Kopalni, która miała być dobrodziejstwem dla regionu (przede wszystkim zwalczyć bezrobocie), a stała się zwyczajną trucicielką. Toksyczne odpady prosto do rzeki, nic nowego, powiecie. Co i raz gdzieś bliżej lub dalej, u nas albo w jakimś innym kraju, taka historia się wydarza i przez jakiegoś niepokornego dziennikarza, wyciągana jest na tak zwane, światło dzienne.
Takim właśnie niepokornym dziennikarzem, jest główny bohater tej książki, Janne Vuori reporter "Głosu Helsinek". Prowadzi on sobie jakieś tam swoje reporterskie śledztwo, dostaje jakieś tam dokumenty, coś tam próbuje pisać. Jednak mimo, że to jest główny temat tej powieści, to w moim odczuciu, zupełnie nie o kopalnię tu chodzi.
Ważniejsze i ciekawsze wydają mi się przedstawione tutaj relacje międzyludzkie, zawodowe, a zwłaszcza prywatno-rodzinne. Jest więc ojciec, który wrócił do Helsinek po 3o latach nieobecności w życiu syna i żony. Ojciec ten ma dość specyficzny zawód i w równie specyficzny sposób "spłaca dług" wobec syna za swoją nieobecność w jego życiu przez tyle lat.
Jest i ten syn, trzydziestolatek, który sam już zdążył zostać ojcem i jego partnerka, z którą relacje są dość napięte. Jest i żona Emila, a matka Janne i to, w moim odczuciu jest główna treść książki Tuomainena. Te skomplikowane i trudne r...