"Kontrola" już samą okladką przygotowuje nas na szok. Na coś co nas poruszy, wzbudzi w nas skrajne emocje. I o ile w "Dostawie" nieustannie walczyły we mnie sprzeczne emocje: z jednej strony chciałam odłożyć lekturę przez wzgląd na wydarzenia, które tam miały miejsce, ale ta bardziej ciekawa część mnie nie pozwoliła mi oderwać się od kolejnych stron, tak przy "Kontroli" było dużo spokojniej. Czy się zawiodłam? Nie. Bo Pam Godwin zaserwowała kolejną pokręconą historię. Ale szczerze mówiąc patrząc na postać Vana, znając go z "Dostawy" myślałam, że dostanę w swe ręce tak mocny dark, który będzie przesuwał moje granice, że znów będę chciała odłożyć tą książkę. Parę kontrowersyjnych scen było, chwilami działy się rzeczy, które powinny pozostać w swetrze fikcji literackiej, ale całość, jak na Pam, była spokojna.
Historia złamanej Amber i jeszcze bardziej złamanego Vana była dobra. Ale nie była tak wybitna jak jej poprzedniczka. Ta książka pokazuje dlaczego Van jest tym kim jest. Spotykając na drodze odpowiednią osobę okazuje się, że nawet on ma jakieś sumienie.