Żyjemy w czasach filozoficznych - filozoficznych przynajmniej w tym sensie, że trudno przestać się dziwić. Kiedy jednak Arystoteles mówi, że filozofia rodzi się ze zdziwienia, to ma prawdopodobnie na myśli jego szlachetną, nie zmąconą namiętnościami odmianę. Niełatwo zachować tak wysokie standardy. Wiele zawartych w tej książce tekstów zrodziła się ze zdziwienia silnie zabarwionego innymi uczuciami. Trzeba powiedzieć, że nie wszystkie z nich zasłużyłyby na uznanie Stagiryty. Nawet jeśli można je uznać za rodzaj filozofowania, to jest to filozofowanie pośledniejszego gatunku - w swej formie bliższe publicystyce niż esejowi, a zajęte raczej codziennym życiem różnych teorii i idei niż ich subtelnym i uporządkowanym bytem. Freskami w kościele św. Franciszka w Arezzo Piero delia Francesco ustalił obowiązującą wersję legendarnego początku cywilizacji chrześcijańskiej. W noc poprzedzającą ostateczną rozprawę z Maksencjuszem cesarz Konstantyn widzi we śnie anioła, który wskazuje mu krzyż jako znak, pod którym odniesie zwycięstwo. Z krzyżem w wyciągniętej dłoni Konstantyn wygrywa, a jego panowanie kładzie podwaliny pod długą epokę, którą za św. Augustynem nazywamy chrześcijańską. Mało kto wątpi, że tłumy turystów, które z zadartymi głowami tłoczą się w prezbiterium kościoła w Arezzo patrzą na początek historii, która w znanej nam formie należy już do przeszłości. W jakim stopniu wizja cesarza Konstanty Ba to już zamknięty rozdział Czy rozumiemy, co to dla nas znaczy Czy mamy inną wizję obecności chrześcijaństwa w świecie Zebrane w tym tomie szkice dotyczą przede wszystkim dwu kwestii. Pierwsza, to właśnie kłopoty z kulturą w dobie - mówiąc umownie - pokonstantyńskiej. Skutki ogromnego ciśnienia sekularyzacji, braku duchowego centrum i zmian dokonujących się za sprawą rynku i mediów widać nawet gołym okiem. Codzienne "życie" takich pojęć, jak demokracja, dobrobyt, wolność, sukces czy koniunktura stało się ogromnie skomplikowane - zwłaszcza gdy oglądać je z perspektywy człowieka, który przyjął Dobrą Nowinę i stara się pozostać jej wierny. W świecie, który obudził się ze snu Konstantyna, chrześcijanom coraz trudniej znaleźć się między pokusą potępienia wszystkiego, a ryzykiem rozmycia swojej tożsamości. Powie ktoś - wielkie ryzyko, ale i wielkie wyzwania. To prawda. Z pewnością na nudę nie możemy narzekać. Niestety, jak zwykle, chrześcijanom chodzi o coś znacznie więcej niż tylko o intelektualną rozrywkę. Dlatego uczciwie ostrzegam! Choć nie wszystkie teksty pisane są z perspektywy wyłącznie chrześcijańskiej, to czytelnicy szukający argumentów na rzecz tzw. neutralności światopoglądowej nie znajdą tu dla siebie zbyt wiele. Szkoda ich czasu. Druga część książki dotyczy przede wszystkim związków między pamięcią, świadectwem i polityką. Otwiera ją tekst zadedykowany matce Muz, bogini pamięci - Mnemosyne. Starożytny mit, który narodzenie Muz wyjaśnia miłosnym spotkaniem Zeusa i Mnemosyne, zdumiewająco wiele mówi nam o nas - o naturze kultury, która straciła wiarę w wartość pamięci. Skutki kultury amnezji nie są już tylko strapieniem miłośników przeszłości, ale stały się istotnym rysem codziennego życia - w Polsce nie trzeba mówić, w jakim stopniu również życia politycznego. Choć jest to sprawa niewątpliwie ciekawa, nie chodzi mi tutaj o nieboski rodowód współczesnych muz - o owoce kultury, która utraciła umiejętność szukania w pamięci śladów spotkania z Bogiem - lecz właśnie o kwestię amnezji w polityce. Sądzę, że warto zadać sobie pytanie, czy wspólnota niezdolna pamiętać dzień wczorajszy, wspólnota zapominająca swoich zdrajców i bohaterów, świa dectwa chwały i hańby, potrafi przezwyciężyć trudności ze znalezieniem tego, co łączy, a co za tym idzie, czy zdolna jest sprostać wymogom sprawiedliwości i solidarności Czy niepamięć przeszłości pozwala na znalezienie języka wspólnych celów, czy - mówiąc inaczej - pozwala dogadać się w stopniu koniecznym do tego, by cokolwiek wspólnie przedsięwziąć Oba bloki tekstów poprzedzam artykułem o przygotowaniu do śmierci - przekonany, że jest to nie tylko formalny łącznik z moją poprzednią pracą (Arcyparadoks śmierci, Kraków 2000, przyp. red.), ale najlepszy punkt wyjścia dla całości obecnych rozważań. Mam nadzieję, że życzliwy czytelnik zrozumie racje tej decyzji. Nie przypadkiem też zamykam książkę tekstem programowo apolitycznym. Jak uczył św. Augustyn, rzeczywistość polityczna jest projektem z natury swej niedokończonym. Spojrzenie z perspektywy rzeczy ostatecznych zmusza do stałego wysiłku naprawy państwa ziemskiego, ale zarazem skutecznie chroni przed mrzonką doskonałości. Utopijne projekty ostatecznych rozwiązań problemów społecznych zawsze żywią się wiarą w możliwość całkowitego uleczenia niedoskonałości świata. O tym, jak łatwo uznać, że terror jest najlepszą metodą ostatecznej obróbki opornego tworzywa, pamiętają w Polsce zarówno żyjące jeszcze ofiary, jak i ich kaci. Pewien dystans wobec doczesnych celów, przekonanie o zasadniczej niedoskonałości świata (mówiąc językiem teologii - nieusuwalnych skutkach grzechu pierworodnego) oraz zdolność rozróżniania celów doczesnych i transcendentnych wzorców okazuje się bardzo dobrym bezpiecznikiem dla rozładowania politycznej pychy. Dlatego stałe napięcie między pragnieniem samotności a obowiązkami wobec wspólnoty, lojalnością i obcością wobec świata, słodyczą kontemplacji i trudem politycznej praksis to jeden z tych elementów europejskiego dziedzictwa, których równowaga zmniejsza ryzyko katastrofy. Ten wielofunkcyjny bezpiecznik naprawdę zasługuje na rekomendację - chroni zarówno przed prowadzącą do krwawych utopii pychą rozumu, jak i przed obojętną na sprawy wspólnoty ucieczką w kontemplację, przed bezmyślnym aktywizmem, ale i nie mniej groźnym sceptycznym paraliżem woli. Pisząc o życiu codziennym w Polsce, nie bez powodu kończę na tekstach z 2004 roku. Część przedstawianych tu spraw odnosi się bezpośrednio do sytuacji i problemów rodem z III RP, a więc do okresu, który można już chyba uznać za zamknięty. Jego umowną granicę stanowi praca sejmowej komisji badającej aferę Rywina. Cóż w niej aż tak ważnego Otóż, chyba jak nigdy dotąd, w sposób zarazem przystępny i precyzyjny, nie stroniąc od jędrnego konkretu i języka kulis, ukazał się obraz stosunków politycznych w Polsce. Ujawniając oligarchiczną naturę panującego ustroju, komisja nie pozostawiła wątpliwości, że III RP z pewnością nie jest (a być może nigdy nie była) republiką w sensie cycerońskim. Res publica - rzecz wspólna, czy jak przywykliśmy mówić, Rzeczpospolita - zawłaszczona przez działające poza prawem i nie poddawane weryfikacji demokratycznej grupy towarzysko-polityczne stała się znowu Rzeczą czyjąś. W tym sensie dyskutowany niedawno wybór między III a IV RP okazał się nieaktualny. Zastąpił go wybór między IV RP a I Polską Oligarchią. Jak się sprawy potoczą, trudno dziś przesądzać. Czy dojdzie do politycznego przełomu, czy też do konserwacji obecnego stanu rzeczy, w którym rozdźwięk między republikańskim językiem a rzeczywistością ustrojową wejdzie w stan względnie stabilnej schizofrenii - trudno orzec. Nie można wykluczyć, że "innego końca świata nie będzie". Pewne wydaje się co innego. Historię, która rozpoczęła się porozumieniami zachowującymi finansową i polityczną potęgę byłej władzy, zamknęła wyraźna ilustracja skutków tej decyzji. Opinia Platona, że bez sprawiedliwości nie może istnieć nawet banda zbójców, dobrze wyjaśnia kryzys politycznych podstaw projektu III RP, republiki, która - jak twierdzą pesymiści - być może nigdy naprawdę nie istniała. Jak ważną rolę w projekcie III RP pełniła kwestia pamięci, mówić nawet nie trzeba. Oczywiście, książka ta nie traktuje o bieżącej polityce czy kulturze w sensie, który nadają tym słowom działy codziennych gazet. Nie zajmuję się sprawami koalicji ani opozycji, wyborczych szans poszczególnych partii, budżetów ani nawet afer. Nie piszę o filmowych premierach, gwiazdach rocka czy młodej prozy. Nawet jeśli punktem wyjścia jest irytacja czy fascynacja którymś z tych zjawisk, to zaprząta mnie co innego. Nie idzie mi też - albo nie przede wszystkim - o związki ze światem idei filozoficznych czy religijnych (choć oczywiście zgadzam się z tezą, że teologii i filozofii bliżej do polityki niż się często zdaje). Tym, co mnie ciekawi, jest obszar nazywany metapolityką - a więc ogromna sfera wspólnej pamięci, doświadczeń, przekonań i wartości, ale również przyzwyczajeń i idiosynkrazji, które stanowią fundament polityki (czy polityczności) i z pewnością jeden z najważniejszych elementów kulturowego dziedzictwa. Czy to nie metapolityką stanowi główny przedmiot toczących się w Polsce debat Czy nie o nią się spieramy To prawda - nie zawsze mądrze i z pewnością za mało. Trudno jednak wątpić, że to tu dzieją się sprawy naprawdę ciekawe. Dariusz Karłowicz laureatem Nagrody im. Andrzeja Kijowskiego Z przyjemnością informujemy, że Dariusz Karłowicz otrzymał Nagrodę im. Andrzeja Kijowskiego za wydaną przez OMP książkę "Koniec snu Konstantyna". To jedno z najbardziej prestiżowych wyróżnień tego typu w Polsce. Przyznaje je jury w składzie: Włodzimierz Bolecki, Tomasz Burek, Kazimiera Kijowska, Jacek Łukasiewicz, Tadeusz Nyczek, Dobrosława Platt i Marta Wyka. W minionych latach Nagrodę im. Andrzeja Kijowskiego otrzymali m.in. Ryszard Legutko, Antoni Libera, Bronisław Wildstein i Włodzimierz Odojewski. Jej regulamin stanowi, że laureatami nagrody mogą być autorzy, których twórczość charakteryzują "istotne walory poznawcze, niekonwencjonalne sądy i opinie, odwaga i precyzja myśli oraz piękno słowa". Dariusz Karłowicz jest założycielem i redaktorem (wraz z Markiem A. Cichockim) "Teologii Politycznej" i współtwórcą Fundacji Świętego Mikołaja, która została niedawno uhonorowana nagrodą w konkursie Pro Publico Bono. Napisali o "Końcu snu Konstantyna": "Związki między filozofią, religią i polityką są złożone, a ich opis wymaga sprawnego piora, wielkiej wrażliwości i subtelnego umysłu. Dariusz Karłowicz imponująco wszystkie te wymogi spełnia. Dawno nie mieliśmy w Polsce książki równie oryginalnej oraz intelektualnie pobudzającej." - Ryszard Legutko "Jak być uczniem Chrystusa w postchrześcijańskim świecie Karłowicz precyzyjnie zadaje pytania, rzetelnie i z wielką erudycją diagnozuje kondycję współczesnej kultury i odważnie poszukuje odpowiedzi" - o. Maciej Zięba OP "Pisarstwo Dariusza Karłowicza to jedno z najciekawszych zjawisk dzisiejszego życia intelektualnego w Polsce. Jak nikt inny Karłowicz potrafi przekładać myśl antycznych filozofów czy Ojców Kościoła na codzienne problemy, którymi żyje człowiek wierzący, próbujący pogodzić wierność Chrystusowi z działalnością w biznesie, zaangażowaniem politycznym czy pracą w mediach. W debacie, jaką chrześcijaństwo toczy ze współczesną cywilizacją, "Koniec snu Konstantyna" jest ważnym, twórczym głosem." - Jarosław Gowin