Pavol Rankov - mistrz słowa i intensywności tekstu, pisze pięknie, finezyjnie i zadziwiająco.
„Klinika” od pierwszych zdań wciąga czytelnika w zwyczajny/ niezwyczajny świat głównego bohatera – pacjenta, który z niesamowitym uporem, pokonując kolejne niespodziewane trudności, próbuje dostać się do znakomitego profesora z nadzieją, że ten postawi właściwą diagnozę i go uleczy.
Z każdą próbą spotkania z profesorem, pacjent przybliża się do celu i jednocześnie od niego oddala, a na dodatek nachodzą go rozmaite wątpliwości.
Cała powieść jest alegorią, opowieścią o próbie dotarcia do sedna. O poszukiwaniu siebie, najpierw poprzez motyw przewodni jakim jest wejście do kliniki, żeby następnie przemierzać korytarze myśli, wspomnień, aby ostatecznie odkryć głęboko skrywane tajemnice swojego „ja”.
To powieść o zakamarkach umysłu, o pragnieniu rozwiązania problemu, ale tak naprawdę o próbie unikania właściwych odpowiedzi, gdyż są one zbyt bolesne, aby o nich myśleć, a co dopiero mówić. To również powieść o uczuciach, wątpliwościach, wstydzie, winie i odkupieniu, o pamięci, wspomnieniach tych prawdziwych i fałszywych, które zakrywają właściwy obraz problemu, o próbie zdefiniowania siebie w świecie, w którym nic nie jest oczywiste.
A może te wszystkie wydarzenia to jedynie obrazy tworzone w wyobraźni pacjenta, albo jakiś jego tragiczny sen?
„(…) 𝑚𝑜𝑗𝑒 𝑧̇𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑗𝑎𝑘 𝑟𝑜́𝑤𝑛𝑎𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑎𝑡𝑒𝑚𝑎𝑡𝑦𝑐𝑧𝑛𝑒, 𝑘𝑡𝑜́𝑟𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑎 𝑟𝑜𝑧𝑤𝑖𝑎̨𝑧𝑎𝑛𝑖𝑎.”
W „Klinice” ni...