? Naprawdę myślisz, że kogoś to jeszcze dziś może zainteresować?? pyta Stefania z powątpiewaniem w głosie. ? Te starocie? ? Oczywiście! ? mówię po chwili zdumionego milczenia. ? Oczywiście,że tak! Ale czy ?zainteresowanie? jest właściwym słowem, określającym uczucia towarzyszące lekturze felietonów, humoresek i skeczy Stefanii z lat 40., 50. i 60.? Tak, ale nie tylko. Dla mnie ta lektura to i dobry humor, i wzruszenie, i nostalgia, a czasem i serdeczny śmiech. To słodko-korzenny zapach pożółkłych kartek książek, które podbierałem z półek rodziców i pochłaniałem w dzieciństwie bez umiaru. To świadectwo istnienia, zapis krótkiej, dziwacznej epoki, która trwała w naszym kraju przez kilka dziesięcioleci, a teraz nieuchronnie, coraz szybciej odchodzi w niepamięć. Często zastanawiałem się jak to możliwe, że pokolenie ludzi, którzy przeżyli traumę wojny wydało tylu wspaniałych satyryków. Jak to możliwe, że polski czas powojenny ? ponury, mroczny i orwellowski ? przyniósł tyle niedoścignionych humorystycznych rodzynek? Kabaret Starszych Panów i piosenki Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego, Piwnica Pod Baranami Piotra Skrzyneckiego, felietony Stefanii Grodzieńskiej, książki Joanny Chmielewskiej, role Ireny Kwiatkowskiej, filmy Stanisława Barei... Niedoścignione przykłady wyrafinowanego i rubasznego; subtelnego i podawanego wprost poczucia humoru, które? choć odnosiło się do raczej siermiężnej rzeczywistości ? nigdy nie miało w sobie goryczy. Nigdy. A przecież Ci ludzie, którzy najpierw przez niemal sześć lat doświadczali końca świata, a później żyli w świecie nowym, opartym na niesprawiedliwości i fałszu, mieli prawo, ba, nawet powinni zgorzknieć. Być może spirala absurdu, jakiego doświadczali, skręciła się tak mocno, że nie pozostawało już nic innego jak tylko się z niej śmiać. Zakazy, cenzura, narzucone odgórnie ?jedynie słuszne? poglądy stawały się wyzwaniem ? kusiły i prowokowały do gry w kotka i myszkę. Fragment