Pierwsza „świąteczna” premiera tego roku już za mną. Czy było cukierkowo i bajkowo, czy może nostalgicznie i łzawo? A może polała się krew? Mogę Wam zdradzić, że „Kim jesteś Mikołaju?” A.Szczęsnej łączy w sobie wszystkie te elementy (no, może z tą krwią to lekka przesada, ale i niebezpieczne momenty też były).
W książkach świątecznych szukam przede wszystkim klimatu Bożego Narodzenia, tego ciepła, miłości i magii. Czy tu je znalazłam? Owszem, choć sama Wigilia nie gra pierwszych skrzypiec. Akcja rozgrywa się przez cały grudzień i stopniowo się rozkręca. Nie brakuje typowych przygotowań, planowania potraw i prezentów, a przede wszystkim jest czas na skupienie się na duchowym wymiarze Świąt. Czyli na tym, co najważniejsze, na wzajemnym wsparciu w trudnych chwilach, pomocy potrzebującym, zgodzie i porozumieniu. Czasem wystarczy uważnie rozejrzeć się wokół, by dostrzec to, czego inni nie widzą (albo widzieć nie chcą).
„Kim jesteś Mikołaju?” to zabawna, choć chwilami też niebezpieczna, ale z całą pewnością ciepła, a przy tym bardzo refleksyjna opowieść o tym, że w zasadzie każdy z nas może być świętym Mikołajem roznoszącym prezenty. I to nie tylko rzeczowe upominki, ale także, a może przede wszystkim, dobre słowo, zainteresowanie, czy okazane serce. Autorka porusza również tematy zawiłych relacji międzyludzkich (i tych związkowych i rodzinnych), choć część z nich była moim zdaniem przejaskrawiona i chwilami irytująca.
Odniosłam też wrażenie, że opowieść była trochę nierówna, bo były fragmenty "rozwleczone", a innym razem sceny potraktowane dość pobieżnie. Czegoś tu zabrakło, więc finalnie dla mnie to lektura z oceną 7/10. Czyli dobra, z głębszym przesłaniem, jednak odrobinę niedopracowana.