Mam!
Kolejny przykład literatury wychodkowej. Wieszasz na gwoździu i używasz w wiadomym celu.
Upał sprawił,że sięgnęłam po książkę, która miała być lekka,łatwa i przyjemna. Niestety nie potrafię odpoczywać przy czytaniu idiotyzmów.
Autorka rodzima, ale podczas czytania, miałam wrażenie,że czytam tekst z translatora.
"-Bardzo mi miło.Przepraszam za spóźnienie, to do mnie niepodobne.
-Moje tłumaczenie jest dość...nieudolne.
Odnoszę wrażenie,że kobieta czeka,aż w końcu się wygadam.Marszczy brwi, gdy ja nie mogę opanować ślinotoku." ( str.8)
"Zaczynam chodzić po jego sterylnym salonie(...)
- Gdzie są wszystkie zdjęcia? - Oglądam się na niego przez ramię.
-Nie są mi do niczego potrzebne- oznajmia stanowczo,wpatrując się w jeden punkt na ścianie.
Na nowo powracam do ekspansji otoczenia." (str.160)
Ewidentnie Inga Juszczak ma problem ze zrozumieniem znaczenia, używanych przez siebie wyrażeń.
Trudno, zdarza się ale gdzie w takim razie podziała się korekta? Były dwie korektorki,a ja nadal mam wrażenie,że książka została napisana w obcym języku i tłumaczona metodą chałupniczą.
Cała fabuła ma niewiele wspólnego z logicznym myśleniem. Niby nic zaskakującego,w przypadku literatury pospolitej, ups popularnej. Jednak pewna wiarygodność zdarzeń oraz motywów działania bohaterów jest wskazana. To w końcu nie jest fantastyka.
Mogłabym wynotować wiele podobnych momentów, gdzie użyte słowa są niewłaściwe albo kontekst wypowiedzi jest błędny. Z tym również autorka sobie nie radzi.
" -To...mogę go zabrać?- zauważam,że nie jest skory do rozmowy. Źle trafił, bo z kolei ja nie zamierzam sterczeć tutaj jak skończona idiotka. Chcę mieć to z głowy." ( str.69)
Kolejna przyczyna mojej irytacji to niezrozumiała maniera aŁtorki, która nadużywa wielokropka.
"Mimo wszystko jego towarzystwo jest...miłe"
"Nie jest jakiś superwysportowany, ale jego klatka piersiowa robi w rażenie w ... dotyku."
"Przelotnie spoglądam na jego włosy,które są...ciemne."
"Mam nadzieję,że Jason nie stanie się na nowo...wycofany."
Tego typu zdań jest w książce mnóstwo.
Irytujące są również myśli i wypowiedzi głównej bohaterki. Nadużywanie określeń: mężczyzna i brunet,w odniesieniu do swojego partnera jest cokolwiek dziwaczne.Najwidoczniej Inga Juszczak zapamiętała z lekcji polskiego,aby używać słów zastępczych. Tylko,że po kilku pierwszych kartkach miałam chęć warczeć a potem gryźć. Sztuczność i nieudolność aż epatuje z kart tego nędznego tworu literackiego. Jakoś jednak dobrnęłam do końca.
Zdecydowanie nie polecam,a niektórym wręcz odradzam. Ja niemal doznałam awarii mózgu :P
"'Dochodzi do awarii w moim mózgu,który łaknie jego dotyku" (str.172)