Trzeci tom serii „Saga rodu Tyszkowskich”
Tym razem poznajemy historię z perspektywy Wiktorii Tyszkowskiej, matki jaśnie pana.
Katja dalej mieszka w leśniczówce, pomaga chorym, unika szlachcica. Od Antoniego nawet własny pies się odsunął, a matka skreśliła. Włościańskie dzieci i służące mają za nic jego autorytet i pańskość.
Czy może być gorzej? Może! Cholera zbiera żniwa, Katja jest wezwana, a wręcz wywieziona do dworu Babki Tońcia. Walczy dzielnie, jej sprzymierzeńcami są zioła i receptury Batki, a wrogiem zaraza i… doktor Roztworowski, który prędzej wykończy chorych, niż przyzna, że nie wie, co robi. Opisy jego brutalnych sposobów tortur, bo trudno je nazwać kuracją, są naprawdę mocne.
Co jeszcze znajdziecie w tym tomie? Dużo opisów ludowych wierzeń i zabobonów jak widły i czosnek w walce z „czarnoduchą” i zarazą. Oraz obraz szlachty, blaski i cienie. Wspomnienia 50-letniej Wiktorii Tyszkowskiej, która nie jedno przeżyła. I na koniec tragedia Józefa.
Lekko humorystyczna historia, która wciąga od pierwszych stron. Za kilka dni premiera czwartego tomu. Całe szczęście! Polecam