Antoni Tyszkowski upadł na dno. Katja nie chce go znać, służąca mu odpyskowuje, nawet pies go opuścił, a jego własna matka snuje smętną refleksję nad sensem macierzyństwa. W dodatku koszmarne włościańskie bachory włażą mu na plecy i wołają: „Wio!”. Ani hulanka, ani rękoczyny, ani kieliszek nie są w stanie poprawić mu nastroju. Gdy jego życie obraca się w gruzy, nadchodzi coś, co zmieni wszystko.
Katja walczy do utraty tchu. Jej wrogiem jest cholera i ciemny jak tabaka w rogu doktor Roztworowski. Za sojuszników ma jedynie zioła i Batkę, którego duch nie opuszcza jej w potrzebie. Tymczasem bieszczadzkie włości Tyszkowskich kryją w sobie wiele tajemnic i mrocznych legend, w których słowo czaroducha wywołuje najgorsze skojarzenia. Niespodziewanie lud, któremu Katja chce pomóc, obrzuca ją wyzwiskami i czosnkiem, ostrzy widły i osinowe kołki.