Muszę się przyznać, że Święta BN to jeden z moich ulubionych okresów roku. Dla mnie listopad i grudzień to piękny czas oczekiwania na gwiazdkę i spotkania z rodziną. Uwielbiam w tym czasie, czytać książki o tematyce zimowo-świątecznej. Bo nie wyobrażam sobie Świąt bez magicznych zimowych książek — nudne? ale taka jest prawda, są to chwile, które staram się pielęgnować. Bo opowieści o tej tematyce wprowadzają mnie w pozytywny nastrój radości i miłości, melancholii, wyciszają mnie i dzięki nim czuję ducha Świąt.
"Jak zawsze w grudniu" to chyba najmocniejsza historia, jaką ostatnio czytałam. Książkę przyciąga z pewnością sama piękna, zimową okładką, no i ten tytuł — myślę, to jest to. Spodziewałam się zwyczajnej, lekkiej romantycznej historii, a dostałam?
Opowieść, która zapowiada się zwyczajnie, ale im bardziej zgłębiałam historię Josie i Maxa, uświadamiałam sobie, że nie jest to typowo świąteczna, lekka opowieść. Jest to historia, która wzbudza ogromne emocje, którą czyta się z łzami w oczach, ściśniętym sercem i nutą niedowierzania. Wydawało, mi się, że wiem, co mnie czeka na kartach tej powieści, ale autorka udowodniła, że wcale nie byłam na to przygotowana. Opowieść, przy której zastanawiałam się, czy coś jeszcze gorszego może przytrafić się głównej bohaterce Josie Morgan.
"Jak zawsze w grudniu" to przepiękna i wzruszająca historia o miłości, tęsknocie, bólu, walce o swoje marzenia, ale prz...