Ireneusz Iredyński, człowiek, którego metryka się nie zachowała, głośny pisarz, wielki dramaturg, poeta, scenarzysta, autor tekstów piosenek oraz twórca licznych słuchowisk radiowych był alkoholikiem - a diagnozował trzeźwiej niż stu abstynentów. Napisał setki utworów. Tworzył do końca. Zmarł w 1985 roku. Masza Iredyńska, artystka malarka, pierwsza żona Ireneusza, powierzyła na wyłączność jego przyjacielowi, Markowi Sołtysikowi, listy od męża, więźnia z wyrokiem trzech lat więzienia za rzekome usiłowanie gwałtu - z więzienia w Sztumie i ze szpitala więziennego w Gdańsku. Skazany Iredyński był już wtedy autorem głośnej short-story Dzień oszusta i opublikowanego dramatu Żegnaj, Judaszu, który wystawiony przez Konrada Swinarskiego okaże się jednym z arcydzieł polskiej dramaturgii. W więzieniu się nie załamał - dzięki pomocy żony, kilku przyjaciół, którzy się nie bali, a także pisarza-dygnitarza, do którego dotarła Masza. Marek Sołtysik, powieściopisarz, poeta, artysta grafik i malarz, krytyk sztuki, redaktor, wykładowca akademicki, autor kilkudziesięciu książek i słuchowisk, rzeczy i sprawy z listów Ireneusza Iredyńskiego ustawił na tle odchodzącej wraz ze świadkami epoki lat 50. i 60. XX w. Pokazał fajerwerkowo barwne akcenty życia artystycznego w tamtym Krakowie i w tamtej Warszawie, miejsca, których szarość przełamywali twórcy, dziś zaliczani do wielkich. I w centrum opowieści, wokół sceny Teatru Cricot-2 ? toczy się burzliwa historia uczuciowego związku siedemnastoletniego, wybitnie inteligentnego Ireneusza i Maszy, utalentowanej studentki dyplomowego roku krakowskiej ASP, wówczas aktorki teatru Tadeusza Kantora.