Homo Faber- człowiek zręczny, majster, twórca. Główny bohater jest inteligentnym inżynierem, który opowiada nam swoją historię, a właściwie ją tworzy. Jest to historia romansu z dużo młodszą kobietą, ale też opowiada o swoim życiu. Od początku opowieści ciągle wtrąca, że gdyby ktoś, coś nie powiedział, lub nie zrobił, to historia potoczyłaby się inaczej. Tworzy wrażenie jakiegoś fatum wiszącego nad nim, nawiązuje do mitu o Edypie. Ja mu jednak nie wierzę. Najprościej jest zrzucić winę na innych, na przypadek, fatum, a samemu być wręcz pokrzywdzonym. Główny bohater nie przypomina mi Edypa, ale raczej Narcyza. Jest scena kiedy siedzi w restauracji otoczony lustrami i ocenia siebie. Nie jest to jedyna scena w której zagłębia się w swój wygląd. Ciekawe jest jego podejście do innych ludzi, szczególnie kobiet i sposób wyrażania się o nich. Ciekawe jest podejście do sztuki i kultury. Czy ludzi i świat nie traktuje wyłącznie instrumentalnie? Po wpływem własnego doświadczenia w jego zachowaniu następuje zmiana. Czy jednak się zmienia, czy zmienia jedynie swoją strategię, a podejście do ludzi się nie zmienia.
Świetna wielowymiarowa powieść, która wcale nie daje jednoznacznych odpowiedzi i nigdy się nie zestarzeje.
Polecam.