ocena: 7/10
Na wstępie tej recenzji pragnę zaznaczyć, że piszę ją z pozycji zupełnego laika jeśli chodzi o literaturę japońską. Przed laty przeczytałem kilka książek Haruki Murakamiego, ale po prawdzie - nawet z nich niewiele pamiętam, poza tym, że akcja osadzona była w odległej nam kulturze. Odnoszę wrażenie, że w ogóle (jako Polacy) niewiele wiemy o Azji, a literatura z tamtych obszarów poza wspomnianym Murakamim nie trafia raczej na listy bestsellerów w księgarniach położonych nad Wisłą. Jest jednak szansa na to, że nastąpi w tej kwestii jakaś odmiana, a to za sprawą założonego niedawno wydawnictwa Tajfuny. Od 2018 roku w Warszawie znajduje się też kuratorska księgarnia Tajfunów, w której znaleźć można sprawdzone i rekomendowane przez właścicielki tytuły. Mocno kibicuję tego typu inicjatywom i trzymam kciuki za wszelkich pasjonatów niszowej literatury.
To za sprawą między innymi Tajfunów na polskim rynku wydawniczym pojawiają się regularnie książki, które wcześniej nie miały szansy trafić do szerszego grona odbiorców. Dzięki temu również do mnie dotarły ostatnio trzy, pięknie wydane książki. Lekturę postanowiłem rozpocząć od pozycji autorstwa Yoko Ogawy – „Grobowa cisza, żałobny zgiełk” i uważam, że była to bardzo dobra decyzja. Z ręką na sercu mogę polecić wam właśnie tę książkę na rozpoczęcie przygody z literaturą japońską!
Yoko Ogawa jest cenioną autorką, która niemałą sławę zyskała nie tylko w swojej ojczyźnie za sprawą „Ukochanego równania profesora”. Powieść ta pozostaje wciąż jedną z ulubionych wśród japońskich czytelników, a niedawno skradła również serca wielu Polaków. Mój pierwszy kontakt z autorką zdecydowanie zachęcił mnie by w przyszłości sięgnąć i po tę jej książkę.
Dziś jednak kilka słów na temat „Grobowej ciszy, żałobnego zgiełku”. To doskonale skonstruowana powieść szkatułkowa. Pozostaję pod wielkim wrażeniem kunsztu pisarki, która w tak lekki sposób prowadzi narrację i umiejętnie łączy ze sobą poszczególne opowiadania. Jest ich w książce jedenaście (nie potrafię zrozumieć dlaczego w informacjach od wydawnictwa mowa jest o trzynastu opowieściach) i choć się między sobą znacznie różnią, to wielką przyjemność sprawia nam odkrywanie ich elementów wspólnych, które momentami wydają się być spowite oparami absurdu (jak przechowywane w opuszczonym budynku hałdy owoców kiwi czy ogródek pełen marchewek w kształcie ludzkich dłoni).
Książka Yoko Ogawy przypadła mi do gustu ze względu na styl oraz umiejętność regularnego zaskakiwania mnie. Nie wiedziałem czego się spodziewać po tej autorce i odkrywanie jej twórczości należało do przyjemności. Potrzebowałem takiej książki, która byłaby lekka ale miała wielką siłę jeśli chodzi o teleportowanie mnie do innego świata. „Grobowa cisza, żałobny zgiełk” to właśnie tego typu lektura. Choć poszczególne opowieści mają krótką formę, autorka naprawdę potrafiła tak przedstawić poszczególne postaci, opisać miejsca i sytuacje, że czułem się uczestnikiem zdarzeń. Słyszałem gwar na rynku, chór dziecięcy ćwiczący w metrze, czułem atmosferę towarzyszącą pierwszemu w danym roku, większemu opadowi śniegu.
Jeżeli książka niesie ze sobą jakiś morał, głębsze przesłanie czy też lekcję życiową to muszę uderzyć się w pierś i przyznać, że nie uchwyciłem nic z tych kategorii. Nie oznacza to jednak, że niczego nowego się nie dowiedziałem z powieści Yoko Ogawy. Bynajmniej! Czytanie książek, których akcja toczy się w odległych krajach zawsze poszerza nasze horyzonty. Należy się tu również ukłon w kierunku wydawnictwa Tajfuny. Anna Karpiuk odpowiedzialna na tłumaczenie zadbała o kilka przypisów, które pozwalają nam lepiej zrozumieć to o czym czytamy. Dla przykładu, czy wiedzieliście, że w Japonii odpady segreguje się na palne i niepalne? Śmieci z odpowiedniej kategorii wystawia się rano przed dom w ustalony dzień. Dla mnie informacja ta była dość szokująca, bo myślałem, że przechowywanie śmieci w chmurze to polski wynalazek (pamiętacie jak niedawno na potęgę płonęły wysypiska?).
Nie będę opisywał o czym mówi książka, ponieważ nie chcę nikomu psuć radości z odkrywania poszczególnych jej elementów. Należy jednak zaznaczyć, że sam tytuł „Grobowa cisza, żałobny zgiełk” dość wyraźnie zaznaczają, że tematyka nie należy do najlżejszych.
Wydawnictwo określa opowieści Yoko Ogawy jako „przejmujące grozą”. Myślę, że to zbyt mocne stwierdzenie, ale prawdą jest, że sięgając po tę książkę nie powinniśmy spodziewać się zbioru opowiadań z happy endem. Troszkę o stylu tej książki oraz jej klimacie można wywnioskować z poniższego fragmentu:
„Jako piętnastolatka chciałam popełnić samobójstwo, więc najadłam się tabletek nasennych. Trzeba poważnego powodu, żeby zdecydować się na taki krok, tymczasem ja zapomniałam w ogóle, o co mi chodziło. Chyba po prostu miałam tego wszystkiego dość. Przespałam osiemnaście godzin. Po przebudzeniu mój umysł był idealnie jasny, a ciało lekkie jak piórko – aż pomyślałam, że mi się udało. Nikt z rodziny nawet się nie zorientował, że próbowałam się zabić”.
Szczerze polecam książkę Yoko Ogawy wszystkim, którzy są ciekawi literatury japońskiej. To dobra propozycja na początek. Dawno nie miałem do czynienia z tak dobrze skonstruowaną powieścią szkatułkową.
wpis na blogu:
https://atypowy.com/2021/11/02/grobowa-cisza-zalobny-zgielk-yoko-ogawa-50-2021/