Szczęśliwe uniknięcie śmierci przynosi królowi pewien nietuzinkowy pomysł. W jego realizacji ma pomóc mu ktoś niepozorny, o niezachwianej reputacji. Któż nada się lepiej niż miejski golibroda? Na bohatera czeka szereg zaskakujących zleceń i potwornych przygód. Jakie wartości okażą się dla niego najważniejsze?
Kiedy mówią mi, że książka jest idealna dla fanów Wiedźmina, nie myślę ani chwili, po prostu szybko zagłębiam się w jej lekturze. I powiem Wam, że “Golimistrz” rzeczywiście przywiódł mi na myśl wiedźmińskie przygody, choć na pewno zabrakło tu tak wyszukanego poczucia humoru. Kim jest bohater tytułowy? To najlepszy golibroda w królestwie, który na zlecenie króla przybiera bezlitosne oblicze, pełne zaskakujących pomysłów. A ja polubiłam tego gościa! Treść książki podzielona jest na rozdziały, a każdy z nich to inna przygoda Golimistrza, choć wszystkie uporządkowane są chronologicznie. Która została moją ulubioną? Zdecydowanie ta z polowaniem na tura! Większość wydarzeń byłam w stanie wydedukować, ale nie zabrakło elementów zaskoczenia. Być może nie natknęłam się tutaj na fajerwerki i emocje sięgające zenitu, ale lektura zainteresowała mnie i wciągnęła tak bardzo, że siadałam do kontynuacji z ogromną chęcią. Świat wykreowany przez autora przypadł mi do gustu. Całkiem fajni bohaterowie drugoplanowi (aż mnie kusi, by dowiedzieć się jeszcze więcej o mnichu i jego eksperymentach!). Niesamowita wyobraźnia przy opisywaniu kreatur. Książka jest lekka, a styl autora pozwala z łatwością przeskakiwać przez kolejne strony tekstu. Spędziłam z “Golimistrzem” kilka naprawdę fajnych godzin zatem nie pozostaje mi nic innego, jak polecić Wam tę lekturę!