Wiersze z tomu Gnijąca wisienka istnieją siłą paradoksu. Są zakleszczone między koniecznością zmysłowego dotykania świata i niemożliwością adekwatnego opisu, dotknięcia świata słowem. Między doświadczeniem i potrzebami ciała, a bezcielesnością pisma, które jest „nieczystą formalnością” („Przysposobienie niepiśmienne”), „srogim trenerem (...) w sztuce przedstawiania” („Figurki”). To wiersze, które wyzwalają od rzeczywistości, bo pismo dystansuje od nieustępliwej zmysłowości, która sama wpycha się w słowa. A to, czego wypowiedzieć się nie da, pozostaje nieujarzmione.