Czwarty tom cyklu Wiernych i Upadłych to multum akcji, bitew i kolejnych emocjonujących przygód Corbana i jego pstrokatej bandy.
Znowu ciągle coś się dzieje, akcja jest bardzo dynamiczna i trzyma w napięciu do samego końca. Momentami było trochę przewidywalnie, ale i tak trudno było oderwać się od lektury. Jednak nie wszystko tym razem mi się podobało. Rozczarowała mnie troszkę końcówka cyklu, w której rozstrzygnięcie ostatecznej walki dobra ze złem zostało przedstawione trochę zbyt płytko i krótko. Odniosłam też wrażenie, że nie wszystko zostało zakończone (kolejny tom?). Zauważyłam też, że Gwynne ma przykrą tendencję do nadużywania niektórych zwrotów, co może nie przeszkadzało mi aż tak, ale potrafiło irytować.
Mimo wszystko cały cykl oceniam na bardzo dobry, fabuła była dość ciekawa i nie nudziła mnie przy czytaniu. Może i nie wyróżnia się oryginalnym schematem (nachodziły mnie skojarzenia z Grą o Tron), nie mniej jednak jest to cykl, którego czytanie było dla mnie czystą przyjemnością.