Kościół skazał go na dożywotnie uwięzienie, ale to Galileusz miał rację: zarówno pod względem naukowym, jak filozoficznym i teologicznym. Książka przedstawia życie uczonego w trudnych czasach, gdy granice wolności myśli zakreślała inkwizycja i jej wszechobecni donosiciele.
Galileusz był Toskańczykiem, na dobre i na złe przywiązanym do swej ojczyzny, tradycji i języka – najszlachetniejszej odmiany języka włoskiego, używanej przez Dantego i Boccaccia. Potomek znacznego, choć podupadłego rodu, syn muzyka, znakomicie grał na lutni, pisywał wiersze, znał się na malarstwie, geometrii, mechanice, interesował się różnymi wynalazkami. Gdyby był bogatszy i nie musiał zarabiać na życie, może zajmowałby się nauką jedynie jako amator. Bez entuzjazmu został profesorem w Pizie, a potem w Padwie, i bez żalu rozstał się z katedrą, gdy nadarzyło się lepsze stanowisko. Jego odkrycia teleskopowe, a bardziej jeszcze ich interpretacja, wywołały największą sensację naukową stulecia.
Nie cierpiał fałszywej uczoności i nadętego głupstwa. Już jako student zasłynął stawianiem kłopotliwych pytań, które obnażały niewiedzę wykładowców. Jeden z pierwszych zdał sobie sprawę, że teoria Kopernika o ruchu Ziemi, nie tylko nie jest szalona, lecz umożliwia spojrzenie na wszechświat z zupełnie nowej perspektywy. Jednak publikacja Dialogu o dwu najważniejszych układach świata: ptolemeuszowym i kopernikowym uznana została przez papieża Urbana VIII za skandal: nie wolno dyskutować nad czymś, co raz na zawsze zostało przesądzone w Piśmie Świętym. Z wyroku rzymskiej inkwizycji Galileusz resztę życia spędził w areszcie domowym, którego nie uchylono nawet wtedy, gdy stracił wzrok. Zawziętość Urbana VIII ścigała uczonego jeszcze po śmierci, nie pozwolono go bowiem pochować w rodzinnym grobowcu w Santa Croce we Florencji, zakazując też wszelkich uroczystości pogrzebowych.
Choć sprawę Galileusza już w XVII wieku uważano za niewątpliwy przykład nadużycia władzy przez Kościół katolicki, także i dziś nie brak takich, którzy utrzymują, iż to uczony ponosi winę za to, że go skazano: ponieważ nie miał dowodów na ruch Ziemi albo nie rozumiał słabości swoich argumentów. W rzeczywistości jego argumenty nie zostały w ogóle wzięte pod uwagę, ówczesny Kościół rzymski, uwikłany w spory z protestantami, z góry odrzucał każde twierdzenie niezgodne z dosłownym sensem Pisma Świętego.