Wiedziałam, że ta książka będzie moją nową miłością albo największym rozczarowaniem i nie myliłam się.
Z opisu wydawała się dość stereotypowa, więc początkowo myślałam, że będzie o typowej kujonce z dobrego domu i “złym” chłopaku. Jednak fragmenty, które widziałam na tiktoku, na szczęście wyprowadziły mnie z błędu.
Wszyscy bohaterowie zostali wykreowani bardzo dobrze, ale jeśli chodzi o Natalie, nie mam nawet słów. Myślę, że jest jedną z najlepiej stworzonych bohaterek o jakich czytałam. Choć dla swojego otoczenia wydaje się perfekcyjna, od samego początku widzimy, że to jedynie maska. W środku jest nie tyle połamana, co zgniła. Rodzice wywierając na nią ogromną presję, a ona stara się realizować ich wizje. To doprowadza jednak do wielu katastrof. Historii Blase’a jest mniej, ale również ją poznajemy, co tłumaczy to, jaki jest.
Zwykle nie przepadam za wątkiem enemies to lovers i rzadko sięgam po takie książki. Często zachowania bohaterów mnie irytują, a nienawiść zmienia się w miłość zbyt szybko. Tutaj było inaczej, wszystko zostało świetnie poprowadzone. Ich złośliwe żarty i cięty język były świetne i naprawdę fajnie bawiłam się czytając o ich kolejnych pomysłach. Kiedy w końcu zawiązała się między nimi relacja polegająca na czymś innym niż droczenie, wszystko zostało poprowadzone sensownie i działo się z jakiegoś powodu.
Choć FSNY nie jest długie, wiele się w niej działo. Dzięki temu szybko...