Książka wprowadza czytelnika w dysputę na temat sztuki religijnej, prowadzoną we Francji od początku XVI do końca XVIII wieku z licznymi odwołaniami do starożytnej i średniowiecznej tradycji Kościoła gallikańskiego. W debatę tę angażowali się nie tylko teologowie katoliccy i protestanccy, ale także pisarze świeccy, początkowo wspierający działania Kościoła, a później dystansujący się od niego i próbujący zastąpić dogmatyczne chrześcijaństwo nową "religią rozumu", Elementem łączącym zdecydowaną większość ich wypowiedzi było przekonanie, że obraz religijny nie może być postrzegany jako jako "portret Boga", ale należy widzieć w nim tylko "znak odłączony" od tego niewidzialnego pierwowzoru, nie uosabiający go, ale wyłącznie przypominający o nim wiernym. Francuscy pisarze opowiadali się więc za powściągliwym kształtowaniem obrazów i rzeźb, aby nie zachwycały one przesadnie widzów wyszukanymi formami, ani nie nie poruszały zbytnio ich emocji ekspresyjnymi ujęciami "historii świętej". Dla owych autorów chrześcijaństwo było przede wszystkim religią Słowa, zaś obrazy jawiły się im jako duszpasterska pomoc dla "prostaczków", którzy nie umieli czytać lub nie potrafili zrozumieć tekstów katechizmowych i prostych homilii. Pisarze ci podchodzili więc z dystansem do sztuki religijnej, przyjmując że jej znaczenie będzie maleć wraz z postępami oświecenia. Poddając się takim założeniom teoretycznym, twórcy sztuki religijnej we Francji osiągnęli w wieku XVII wysoki poziom, naznaczony szlachetną prostotą i czystością, ale w następnym stuleciu popadli w banalne schematy, nie chcąc angażować się zbytnio działalność coraz bardziej lekceważoną przez elity.