"Gatunek: thriller fantastyczno-naukowy, chociaż fantastyki jest tam jak na lekarstwo. Książka podobno oparta na faktach, zjawiska w niej opisane występują rzeczywiście w miasteczku Marfa w zachodnim Teksasie. Pewnego dnia oficer policji Dan Page wraca do domu i odkrywa, że jego żona Tori zniknęła. Miała pojechać do matki, ale tam nie dotarła. Wkrótce Page otrzymuje wiadomość, że Tori przebywa w miasteczku Rostow w Teksasie, słynnym z tajemniczych świateł. Page leci tam czym prędzej swoim samolotem i znajduje żonę na platformie obserwacyjnej, gdzie zbierają się turyści, żeby oglądać światła. Tym razem wśród wycieczkowiczów trafia się szaleniec, który zaczyna strzelać do ludzi. Tori i Page ledwie uchodzą z życiem i to właśnie Tori zabija mordercę. Jednak nawet po tak drastycznych przeżyciach nie zamierza opuścić Rostowa i zrezygnować z oglądania świateł. Jak się dowiaduje czytelnik, światła Rostowa mają długą historię. Od wieków wywierały hipnotyzujący wpływ na ludzi, również na Tori, która zobaczyła je po raz pierwszy jako dziecko i wróciła do nich po latach. Słynny aktor James Dean podobno zawdzięczał światłom swoją karierę, bo one obdarzyły go talentem. Na ogół jednak wywierały zły wpływ na ludzi, wzbudzały agresję albo doprowadzały do psychozy. Autor opisuje kilka spektakularnych wypadków spowodowanych przez światła, które miały miejsce na przestrzeni dziesiątków lat. Oczywiście zjawisko tak potężne zwróciło uwagę rządu, który próbował je wykorzystać jako broń. Równolegle do wątku Page’a i Tori poznajemy historię rodu wojskowych, z których pierwszy padł ofiarą świateł jeszcze w czasach pierwszej wojny światowej. Jego syn i wnuk również próbowali badać światła, ale przypłacili to życiem lub zdrowiem. Po latach jego prawnuk, pułkownik Raleigh, wreszcie spełnił swoje marzenie i zorganizował eksperyment naukowy w tajnej podziemnej bazie, polegający chyba na wzmocnieniu oddziaływania świateł - chyba, ponieważ autor tego nie wyjaśnia. Jak absolutnie należało się spodziewać, eksperyment wymyka się spod kontroli, ludzie biorący w nim udział giną w męczarniach, a sam pułkownik popada w katatonię. Następuje wielka katastrofa, z której nieliczni uchodzą cało, między innymi Page i Tori. Nie tylko przeżyli, ale Tori została uleczona z groźnej choroby. Spekulacje na temat, czym są i jak działają światła, wypełniają końcową część książki, jednak autor nie oferuje jednoznacznego wyjaśnienia. Lecz Page’owi i Tori niewiedza nie przeszkadza - w rok po katastrofie wracają do Rostowa, żeby osiąść tam na zawsze, w zasięgu dobroczynnego wpływu świateł. Światła uratowały ich małżeństwo i ten happy end musi czytelnikowi wystarczyć. "