Dziś pod lupę wzięłam debiut literacki Katarzyny Znańskiej – Kozłowskiej pt. „Fałszywa przyjaciółka”. Nie mam pojęcia dlaczego, ale czytając tytuł książki pomyślałam o rzeczywistej przyjaźni. Wprawdzie w opisie znalazłam podpowiedź, niemniej nie kierowałam się nim na tyle, by jednak nie poczuć zaskoczenia podczas czytania kolejnych stron książki.
Powieść, napisana w pierwszej osobie, niejako spowiedź głównej bohaterki, porusza niezwykle ważny temat. Trudny, ale kardynalny, w szczególności w dzisiejszych rozpasanych czasach. Zagadnienie alkoholizmu, bo o nim tu mowa, rzadko poruszane jest w artykułach , a co dopiero w powieściach! Niejednokrotnie potraktowany marginalnie, bez specjalnego pochylania się nad nim, a przecież rujnuje tak wiele żyć! Destrukcji ulegają całe rodziny. Problem jawi się nam niczym reakcja domina. Nie dotyczy tylko osoby, która popadła w te chorobę, bo przecież alkoholizm jest chorobą.
Według Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) z Polsce jest około 900 tysięcy osób uzależnionych. To ogromny procent naszej populacji!
Większość uzależnionych bagatelizuje swój problem. Nie akceptuje go. Każdy alkoholik próbuje się tłumaczyć i uzasadniać nadmierne spożywanie alkoholu najprzeróżniejszymi wymówkami. Osoby te jako przyczynę zwykle podają nadmierny stres i konieczność „zrelaksowania się”, zmęczenie, napięcia w relacjach z otoczeniem, pragnienie dodania sobie odwagi, czy w końcu także bezsenność. Mało tego, szukając wymówek porównują się do innych osób spożywających tego alkoholu znacznie więcej i częściej niż oni sami. Wskazując, iż to te osoby mają problem alkoholowy. Nie oni.
Główna bohaterka, Adela, też nie widzi swego problemu. Początek jej uzależnienia tłumaczy brakiem zainteresowania członków rodziny, odsunięciem od ważnych dla kobiety spraw oraz czynności, które dawały jej radość, satysfakcję, zaspokajały potrzebę przynależności i wartości w kręgu rodzinnym. Mąż, z miłości, obdarowuje ją swoboda finansową, coraz droższymi przedmiotami, wakacjami i gosposią do pomocy w prowadzeniu domu. Czy w zamian za to dał jej siebie, swój czas i uwagę? Nie. Kobieta została sama ze swoimi zmorami. I kiedy sięga po alkohol, aby rozproszyć swe troski, zauważa, że alkohol zaspokaja jej pustkę. Od tego momentu kobieta sięga po butelkę coraz częściej. Gdyż wiadomo jak jest z uzależnieniem. Organizm domaga się więcej i więcej trucizny. Adela traci swą czujność, ale jest jeszcze w stanie mamić, kłamać, naginać rzeczywistość przed swoimi bliskimi.
Autorka tak prowadzi akcję powieści, aby czytelnik niemal dzień po dniu mógł obserwować spustoszenie emocjonalne Adeli. Ludzie, których kocha, powoli otwierają oczy na problem z jakim się zmaga, ale nikt nie jest w stanie, a może nie chce wkroczyć, aby wyciągnąć pomocną dłoń do zatapiającej się w uzależnieniu kobiety. Cień nadziei pojawia się kiedy gosposia próbuje zrobić cokolwiek dla swej pani. Jednak czy Adela da radę? Wytrzyma w trzeźwości? Zajmie się leczeniem?
Tak, wspaniali Czytacze, alkoholizm to poważna choroba, którą da się leczyć. Jednak zacząć należy od tego, aby sam uzależniony to zrozumiał i chciał aby mu pomóc. Kolejnym etapem jest wyciągnięta, pomocna dłoń i nieustanne wspieranie uzależnionego w podjętym postanowieniu.
Autorka w swojej powieści podejmuje ważny, społeczny problem, który dotyczy ogromnej rzeszy ludzi. Czy to kobieta czy mężczyzna potrzebują oni ogromu wsparcia rodziny, przyjaciół, terapeutów. Nie słyszałam jeszcze o tym, aby uzależniony sam wyszedł z kręgu alkoholowego zła. Tę powieść, napisaną zapewne ku przestrodze, powinni przeczytać ci, którzy mają w swoim kręgu osobę uzależnioną. Powieść stanowi bowiem jakby drogowskaz co należy czynić, aby zrozumieć problem, a wówczas zastanowić się jakie działanie jest niezbędne do uzyskania trzeźwości danej osoby. Każdy przypadek jest bowiem indywidualny, choć symptomy bywają podobne.
Bohaterka sama mówi o sobie tak:
„Do tego chciałabym wrócić. Do zachwytu drobiazgami, do radości… do każdego radosnego momentu życia.”
O stanie sypiących się wartości bohaterka mówi tak: ”Mąż znowu wróci późno, nie będzie miał dla mnie czasu, ani siły, żeby porozmawiać. Wiem, że ciężko pracuje(…) abym mogła być z dziećmi. Pracuje na panią Hanie, luksusowe auta, drogie wyjazdy wakacyjne. Jest mu pewnie ciężko. I jak zwykle zamknie się w swoim gabinecie, papiery, telefony, ma tyle sprawna głowie. A ja nie ma nic.”
Poniżenie wartości, odsunięcie, lekceważenie: „ Ale co to? Co to jest? To ma tutaj stać?(…) Na jego twarzy rysowało się obrzydzenie. – Tak, bo widzisz…- zaczęłam, ale on jak zwykle już nie słuchał. Poszedł do swojego gabinetu. Znów był daleko. A ja patrzyłam na swoje dzieło. I sama stwierdziłam, że nie pasuje do marmurowego kominka, do wystroju salonu, do luksusu. Tak jak ja nie pasuję do tego zaplanowanego z góry życia, jakby filmu, którego scenarzystą i reżyserem był i jest Darek.”
Takich przykładów jest cała masa w powieści. Pokazują one jak się rozpoczął proces zaniku wiary w siebie oraz jak się pogłębiał. Początkowo bohaterka straciła równowagę i potrzebę wartości, odskoczni i pocieszenia szuka w alkoholu, który usypia jej czujność dając fałszywy obraz tego, co ważne. Z czasem, alkohol staje się dla niej wartością samą w sobie.
I choć język powieści jest dość prosty, to zakres tematu wynagradza.
Z całego serca polecam, tym bardziej, że w najbliższym otoczeniu miałam do czynienia z człowiekiem uzależnionym i doskonale wiem, jak istotny problem autorka porusza w powieści.