„Życie jest karuzelą”… To dobrze oddaje fabułę tej opowieści. Życie jest bowiem karuzelą, na której kręcimy się, powodowani rozlicznymi przypadkami, często tak zdumiewającymi, jakby były tylko dla nas przeznaczone. A faceci (oni głównie) mają do tego szczególną skłonność. Trzyma się ich bowiem swoisty samczy fatalizm. I mroczne tajemnice, z których trudno się im wyzwolić. To tylko wieś Wejsuny, ale kipi tu cały świat. I liczne tabu pętające losy bohaterów: polityczne, społeczne, erotyczne…
a opowieść to Wielka Podróż —
przez dziesiątki granic,
setki życiorysów,
jedno jezioro i jeden bunkier,
nie licząc pewnego małego bagna,
opowiedziana przez Zmarłych i Żywych,
Prawdziwych i Nieprawdziwych,
a przez Autora opisana metodą
MOZAIKOWĄ
Melchiora Wańkowicza,
która wymaga tyleż FAKTÓW,
co IMAGINACJI,
będącej naturalnym darem człowieka piszącego —
pragnącego skupić ŻYCIE, jak w soczewce,
dla refleksji i wzajemnego zrozumienia…
Powyższa inwokacja *
próbuje powiedzieć jednocześnie, że wszelkie zbieżności imion, nazwisk, miejscowości i dat, są tyleż prawdziwe, co zmyślone, i mówią o tym, że tak być mogło, choć nie zawsze było, a wszystkich Czytelników, poruszonych tym oświadczeniem, uprasza się o wyrozumiałość.
STU LAT NIEZWYKŁYCH
wsi Wejsuny szukać więc trzeba w sercach i umysłach ludzi mieszkających dziś na Mazurach, bo w każdym z nich jest kawałek opisanej tu prawdy…