Dzisiejsza recenzja dotyczy książki autorstwa Dagmary Leszkowicz-Zaluska pt. „Czas nadziei. Dziewczyna z kamienicy”, tom 1. W opisie wydawcy można przeczytać, że ta saga jest porównywalna do sagi „Stulecia winnych”, co z pewnością przyciąga uwagę i sama się pod tym podpisuje. Cała akcja zaczyna się od 1916 r. „za rogiem” Powstanie Wielkopolskie, a w Pleschen życie pewnej dwudziestoletniej Ireny Kałuży wywraca się do góry nogami, co powoduje, że decyzje, które podejmuje, będą miały swoje konsekwencje, o których dowiecie się na końcu tomu pierwszego. Autorka w pewien sposób splata historię swojej babci z fikcyjnymi postaciami, co sprawia, że opowieść staje się niezwykle poruszająca. Uwielbiam takie książki, w których bohaterowie i ich losy są osadzone w rzeczywistości, a ich historie nie mogą zostać zapomniane. Przed nami kolejna opowieść o niezwykłej kobiecie, która miała wpływ nie tylko na swoją rodzinę, ale także na najbliższe otoczenie. Poznacie babcię Adelę, która wychowuje swoją wnuczkę, trzyletnią Helenkę, córkę Ireny.
Kojarzycie te stare kamienice z małymi podwórkami, trzepakami i oknami, z których każdy widzi każdego? Tak właśnie wyobrażam sobie naszą książkową kamienicę, w której mieszkańcy dzielą się swoimi radościami i smutkami, dzieci sąsiadów są naszymi dziećmi. Nie zamierzam streszczać fabuły ani zdradzać szczegółów, ponieważ wstępne opis książki znajdziecie na stronach czytelniczych. Musicie mi uwierzyć, że podczas lektury miałam łzy w oczach, uśmiech na twarzy, a Helenka skradła moje serce. Nie tylko dlatego, że nosi imię mojej 11-letniej córki, ale także przez swoją postawę, która pokazuje, jak ważne jest, aby czasem posłuchać dziecka i zapytać je o to, co czuje i czego pragnie. Każda z bohaterek przyniosła mi coś, co na długo pozostanie ze mną.
Z całego serca zapraszam do poznania historii ludzi, o których warto pamiętać. Każdy z was ma swoją „babcię”, dzięki której jesteście tu, gdzie jesteście, lub kim jesteście. Gratuluję autorce – to naprawdę cudowne. Już zabieram się za drugi tom!