Rzecz dzieje się w sali sądowej na prowincji. Przy stole, w głębi, siedzi stary sędzia, wysoki, siwy, o twarzy surowej i energicznej. Kilka godzin z rzędu rozpatrywał bez przerwy różnorodne sprawy, które go napełniły posępnym niesmakiem. Trudno zaiste odgadnąć, co go bardziej dręczy: czy upalny zaduch, panujący na sali, czy też to mnóstwo drobnych sporów, świadczących o pieniactwie, braku miłosierdzia i chciwości ludzkiej.
Przystąpił właśnie do rozbioru ostatniej z wyznaczonych na dzień dzisiejszy sprawy. Chodziło o alimenta. Aferę tę rozpatrywano już na posiedzeniu poprzednim. Z protokułu odczytywanego przez pisarza, okazuje się przedewszystkiem, iż powódką jest córka ubogiego najemnika, a oskarżonym człowiek żonaty....
Zapowiada się sensacyjnie. A jest to piękna, choć niewielka, opowieść o obyczajach, zwyczajach, uprzedzeniach, uczciwości i moralności.