Na sam początek muszę powiedzieć, że książkowe horrory bardzo rzadko mnie zachwycają - więc proszę potratować moją recenzję z lekkim dystansem. Mimo mojej bujnej wyobraźni nieustannie czegoś mi w nich brakuje. Książka o której dziś mowa również nie rzuciła mnie na kolana. Ale! Już śpieszę z dokładniejszym wyrażeniem swojego zdania. Po pierwsze - nazbyt oczywisty motyw. Nawiedzony dom, opuszczona wieś i nagle wszystko odmawia posłuszeństwa - zbyt szybko, zbyt oczywiście. Przerobione już na wszystkie możliwe sposoby, więc w zasadzie ciężko tu wymyślić coś niebanalnego, szokującego czy przerażającego. Idąc dalej - dialogi. Bardzo nie przypadł mi do gustu sposób porozumiewania się pomiędzy głównymi bohaterami. Niekiedy ich rozmowy były sztuczne, wiele kwestii było wypowiedzianych zbędnie i niepotrzebnie. Jak dla mnie nie sprawdził się zabieg autora, że bohaterowie doskonale wiedzieli jak wyglądają „klasyczne” horrory i robili wszystko by nie zachowywać się jak typowe dla tego gatunku postacie - wychodziło im o z bardzo różnym skutkiem. Już ponarzekałam, więc przejdę do tego co mi się w powieści podobało. Zacznę od końca, ponieważ to właśnie zakończenie sprawiło, że całość książki oceniam pozytywnie. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiego finiszu - brutalnego, mocnego i naprawdę przerażającego, w dodatku z takim obrotem spraw. Na szczególną uwagę zasługuje postać Mirka, bo jak dla mnie to on stał się kluczowym bohaterem napędzającym działania mężczyzn - odważny, zdecydowany, oddany przyjaciel. Idąc dalej należy powiedzieć kilka słów, o nawiedzającym posiadłość bycie. Tutaj faktycznie autor pokazał ciekawy wątek, dobrze przemyślany i łączący się z przeszłością i mogący zaszokować czytelnika. Osobiście żałuję, że autor właśnie temu nie poświęcił więcej uwagi, nie zagłębił się w to jeszcze bardziej, bo moim zdaniem to byłoby właśnie to!
Osobiście widzę bardzo duży potencjał w autorze, który ma szansę dobrze się rozwinąć. Bo nie powiedziałam Wam jeszcze, ale „Dziewczyna, która klaszcze” jest tak naprawdę jego debiutem. Mam nadzieję, że będę miała jeszcze kiedyś sięgnąć po jakąś powieść Tomasza Kozioła - bo na pewno kolejnym książkom dam szansę.