Sny mieszają się z szeptami...
Ceną za lata bestialstwa jest władza
Walutą jej krew i łzy
Prośby składane do nieba
Które zamknęło swe bramy
Docierają do moich uszu
Jednak ja nie znam litości
Dzisiaj jest inaczej
Dzieci Nocy plamią krwią białe rękawiczki
Znów zasypiam...
"- Banalność zła. - Odwróciłem się i uśmiechnąłem ponuro do lekarza. - Dracula byłby świetnym tematem na artykuł. Cierpienia setek tysięcy ofiar politycznego szaleństwa, biurokracji, głupoty... to tylko... niedogodność."
Początkowo było duszno. Niesprawiedliwość świata przylepiła się do punktu odpowiadającego za emocje. Czy jest coś gorszego, niż brudny, ciemny korytarz sierocińca? Taki, w którym w obskurnych salach tłoczą się dzieci, które nigdy nie zetkną się z promieniami nadziei?
Później było politycznie. Rumunia tamtych czasów przywodziła na myśl dodatkowy krąg piekła. Upaprany bucior władzy czyszczony był codziennie rękami sponiewieranych obywateli.
Następnie zatopiłam się w prywatnej bańce codziennego życia niezwykłych ludzi. Tutaj był lekki zgrzyt z terminologią medyczną, ale ogólny kontekst na szczęście został wyłapany. Później to już trochę wpadł miks gatunkowy i zawiało mi MacGyverem, ale ogólnie oceniam tę przygodę za udaną.
Emocje były, a to najważniejsze. Nie czytajcie opisu, bo zerknęłam już po przeczytaniu i... Zdradza zbyt wiele, jak na moje oko.