Dwórki królowej Bony, czyli „kosmitki” na Wawelu. Akcja powieści rozgrywa się w roku 1530. Jej bohaterki, jak przystało na przedstawicielki epoki renesansu, znają języki, śpiewają, grają, piszą wiersze i malują, tworząc razem kilkuosobowego Leonarda da Vinci w spódnicy. Przesada? Być może, ale to jeszcze nic, bowiem owe pannice, zamiast ze spuszczonymi oczami i buzią w ciup czekać, co inni o ich losie postanowią, biorą go w swoje ręce. Autorka bowiem wyposażyła je w cechy współczesnych dziewczyn: są odważne (z dodatkiem brawury), szczere i bezpośrednie (z odrobiną tupetu), bystre i pomysłowe (dziś powiedzielibyśmy – kreatywne), wierne i lojalne w przyjaźni. To pozwala im stworzyć niezwyciężoną formację, zwaną współcześnie „dziewczyńską paczką”, a w polecanej książce posługującą się kryptonimem Druhny Jadwigi. Owo „tajne sprzysiężenie” (skład: dziewięć dziewczyn plus jedna tańcząca niedźwiedzica) zajmuje się – poza dworskimi obowiązkami – chronieniem najstarszej córki króla Zygmunta I Jagiellończyka przed niechcianym zamążpójściem. Knują spiski, snują intrygi, alchemików i czarowników na pomoc wzywają, by koronowanych i utytułowanych zalotników wystraszyć lub zniechęcić, bo królewna, jak to w bajkach bywa, kocha zwykłego dworzanina. Słowem „stoją na straży miłości”. Romansów zresztą jest w tej książce nie mniej niż intryg, co sprawia, że czyta się ją jednym tchem, poznając przy okazji wiele barwnych i znaczących postaci „złotego wieku” polskiej historii.