By cud w Jeżowie zobaczyć, trzeba dobrej informacji albo odrobiny szczęścia. Gdy zaraz na skraju wsi Wilczyska skręcimy w prawo z drogi wiodącej z Tarnowa do Krynicy i wjedziemy między drzewa, szutrowa aleja przez piękny starodrzew doprowadzi nas za chwilę do dworu w Jeżowie. Staniemy zaskoczeni i zachwyceni, odkryjemy cud prawdziwy. O Jeżowie mówi się jako o wyjątkowym zabytku renesansowej architektury obronnej (rok budowy 1544). Otaczające Jeżów fosy i wały musiały służyć jeszcze długo, skoro ich ślady są nadal widoczne. W każdym razie dwór miał szczęście. Nie został zdobyty, splądrowany lub spalony i dopiero druga wojna światowa położyła kres długiemu ciągowi właścicieli i użytkowników dworu. Może też mówić o szczęściu w tym sensie, że w kolejnych stuleciach nie dokonano w nim zdecydowanych przeróbek. Nie zniszczono starej budowli, by postawić coś w nowym guście, neoklasycznym, neogotyckim, czy choćby polskim. Jeżów miał też tyle szczęścia, że jego kolejni właściciele mogli go utrzymać i nie dopuścili do ruiny. Są takie miejsca, które nazywam mówiącymi - loca vocifera. Ich szczególność wyraża się w tym, że nie wszyscy słyszą mowę tych miejsc. Przekaz bowiem nie został w nich zapisany przez twórców, budowniczych czy mieszkańców. To w nas odzywa się struna wzbudzona przez miejsce, rozedrgana naszym napięciem emocjonalnym. W Jeżowie mamy taką szansę. Tu można usłyszeć, jak mówią do nas pokolenia, tu odzywa się w nas głęboko tkwiący przekaz najczystszej polskości. To właśnie ten cud. (fragmenty Słowa wstępnego prof. dr. hab. Jana Kieniewicza)