Tragedia, o której pragnę wam opowiedzieć, wydarzyła się pod koniec czerwca sześćdziesiątego piątego, tuż przed zakończeniem roku szkolnego, dokładnie w dniu moich szesnastych urodzin. Mogła mieć miejsce gdziekolwiek, ale przytrafiła się nam.
Po tych wydarzeniach wiele krajowych gazet pisało o naszej małej mieścinie. Ameryką wstrząsnęła zbrodnia, która swoją brutalnością niweczyła wszystko, co Amerykanie czcili i w co wierzyli – obalała mit o równości i tolerancji naszego społeczeństwa. Dla mnie znaczyła ona koniec chłopięcego wieku, koniec beztroski i pierwszych porywów serca. Cała historia wydarzyła się w stanie Oregon, w niewielkim miasteczku na Zachodnim Wybrzeżu.