Nie każdy lubi literaturę skandynawską skierowaną do dzieci. Tyle tu wolności i swobody, że budzi kontrowersje. I tak jest też w przypadku książek Piji Lindenbaum. Dzieciaki latają tu samopas, spotykają wilki, łosie... albo idą w nieznane. Najdziwniejsze jest to, że potrafią wrócić do domu.
Doris przerwano zabawę w piaskownicy. Ma ubrać się w dziewczyńskie ubranie, zamiast ukochany strój marynarza. A Egon mógł udekorować tort, a przecież wcześniej wziął jej rower bez pytania! Doris jest zła. Nazwała mamę głupią! Dziewczynka ma dość swojej patchworkowej rodziny i tego, że musi robić co jej każą i nikt się nią nie interesuje.
Ma dość! Przebiera się w swoje ukochane rzeczy i ucieka z domu. Mała dziewczynka myśli, że dotarła do dalekich krajów... że jej podróż tra bardzo długo - włoski bardzo jej urosły. Gdy wraca, okazuje się, że nikt nie zauważył jej zniknięcia... Co złości ją jeszcze bardziej. Mama reaguje spokojem. Zwykła rozmowa o potrzebach i uczuciach działa cuda.
Autorka jest świetną obserwatorką. Idealnie potrafi oddać dziecięcy sposób myślenia i emocje. Jest oszczędna w słowach, przemawiają tu ilustracje.