Filozofia kojarzy się przeciętnemu człowiekowi z poważną, trudną często do zrozumienia dziedziną nauki, która na dodatek posługuje się hermetycznym językiem znanym tylko profesorom uniwersytetów lub domorosłym mędrcom. Tymczasem autor "Dialogów ksantypicznych" w sposób beztroski i momentami bezczelny kpi z uznanych starożytnych filozoficznych autorytetów. Pod płaszczem humoru i quasi naukowych dociekań przemyca swą spiskową teorię dziejów. Sokrates, Platon, Parmenides czy Arystoteles ukazani w krzywym zwierciadle własnego "męskiego" kompleksu wyższości stają się narzędziami dyskretnie wprowadzonego, feministycznego porządku świata. Fantazja doprowadza autora do wniosku, że główne myśli platonizmu sformułowała Ksantypa, żona Sokratesa i jej szacowne koleżanki. Daje również do myślenia sugestia, że gdyby tak naprawdę było słynne dialogi "Państwo" i "prawa", a może i cała europejska cywilizacja, nie byłyby przykładem okrutnych i bezwzględnych "męskich" metod rządzenia lecz przesycone miłością i ciepłem kobiecych namiętności.