Trafne spostrzeżenia na temat różnic kulturowych, od drobiazgów dotyczących choćby funkcjonowania sanitariatów po mentalność ludzką. Napisana z pewną dozą humoru, momentami może uszczypliwa, ale jakże celnie wyłapująca zasadnicze kwestie. Oczywiście pewne sprawy budziły zdziwienie narratorki, ale nie są to sprawy opisywane z bieżących lat,lecz sprzed 30tu wiec trudno dziwić się Polce przebywającej w nowoczesnej Ameryce, gdy u nas toczyła się walka o dobra materialne spod lady. Dezaktualizacja owszem, jednak o ile mi wiadomo nie w kwestiach mentalności Amerykanów. Tam nadal się nie babciuje. Kto się czuje emerytem jest spychany poza nawias, bo trzeba być człowiekiem aktywnym, nawet mając 70lat inaczej pozostaje ośrodek dla starszych. Ludzie tam, jak zapewne wszędzie, są uzależnieni, w tym wypadku od łapania okazji wszelakich, np w postaci wyprzedaży garażowych, zakupów z i wyciętymi bonami itp. bo dla nich to my jesteśmy śmieszni,że nie potrafimy żyć oszczędnie. Aż dziw,że co rusz zaciągają kredyty ;)
Właściwie ta książka mogłaby się nazywać "Delicje ciotki Róży" bo podobnymi opowieściami raczyła nas siostra mojego dziadka, która wyemigrowała tam z końcem lat 60tych. Podkreślała,że trudno przedstawić dokładny obraz życia tam, nam tutaj, w kraju gdzie w latach 90tych dopiero wszystko się rozkręcało trochę tak na modłę zachodnią. Ale nawet dziś, żeby wiedzieć dokładnie o czym się mówi trzeba by zderzyć się bezpośrednio z amerykańską rzeczywistością, ich sposobem...