Mroczna historia dziennikarskiego śledztwa na mglistej i tajemniczej wyspie Dale. Dziennikarz Ethan Nero wraca do niewyjaśnionej sprawy sprzed pięciu lat, kiedy ocean wyrzucił na brzeg ciało młodej turystki. Symbol na ciele dziewczyny nie daje dziennikarzowi spokoju i prowadzi go do nowych, szokujących wniosków. Szybko okazuje się, że senne miasteczko i jego mieszkańcy skrywają przerażający sekret, który sięga głęboko w mroczną przeszłość wyspy. Nero coraz bardziej angażuje się w śledztwo, którego ceną są strach i szaleństwo.
Coraz chętniej polscy autorzy wychodzą poza miasta i ojczysty kraj, w których żyją; wyszedł i Wróblewski. Powiem krótko: chwała mu za to! Mroczny klimat jednej z mglistych i wietrznych wysepek archipelagu Wysp Normandzkich przydaje opowiedzianej historii… Nie, nie dreszczyku, tylko dreszczy. Wstrząsają opowieścią o dziennikarzu Ethanie Nero, który z psychiką poharataną wydarzeniami z przeszłości, walcząc z traumą, w pogoni za tematem trafia na Dale. Czy ostatnie morderstwo popełnione na wyspie ma związek z tym, które pięć lat wcześniej zmazało ją z mapy turystycznych atrakcji regionu? Przy wsparciu jednego z miejscowych policjantów Nero wikła się w coś, co momentami go przerasta. A kiedy uświadamia sobie, że coś niedobrego dzieje się z nim samym, jest już tylko gorzej…
Debiutancka "Definicja strachu" Michała Wróblewskiego to zabarwiony kroplą noir kryminał, mroczny jak miejsce, w którym rozgrywa się jego akcja: czasem płynie leniwie, jak dym z dopiero co wyjętego zza ucha papierosa, czasem pędzi z prędkością fal przyboju, rozbijających się o mur latarni morskiej. Zabawa konwencją w zgrabny, pomysłowy i indywidualny sposób to coś, co lubię. Polecam!
Marek Stelar, autor powieści kryminalnych: Rykoszet, Twardy zawodnik i Cień