Truly
Madly
Deeply
Seria z pięknymi, minimalistycznymi okładkami.
Truly mi się podobało, Madly bardziej irytowało ;) a Deeply? Deeply mnie urzekło! Było tak bardzo urocze! Zoey i Dylan, to taka para, na widok której, no dobra, o której czytając, po prostu się uśmiechacie, kibicujecie im, chcecie żeby byli razem, bo naprawdę wydają się dla siebie stworzeni! I chociaż wszystko tutaj dzieje się w dość krótkim czasie, w ogóle nie czuć żadnego pośpiechu, wszystko jest takie naturalne.
To wszystko jednak, ta uroczość i wszelka pozytywność wyczuwalna jest pośród bólu, strachu, ograniczeń i walki z nimi.
A jednak, jego dotyk nie przerażał, przeciwnie, oferował bezpieczeństwo i wsparcie.
Nic nie jest przesłodzone, bo zarówno Zoey, jak i Dylan zostali przez życie mocno doświadczeni. Mają blizny, ogrom blizn, poszarpanych i brzydkich. Znają ciemność w najgorszym jej znaczeniu. A jednak są, żyją i walczą. I chyba dlatego jeszcze bardziej czujemy, że oni po prostu zasługują na siebie i na szczęście, które mogą sobie dać.
Podobało mi się to, że naprawdę dało odczuć się ten ból, traumę, z jaką żyli bohaterowie. Że autorka pokazała, że nawet jeśli już jest lepiej, radzimy sobie, to wciąż w każdej chwili może zadziać się coś, przez co znów na pierwszy plan wyjdzie strach i panika.
"Nie tylko ciało może być chore".
Ta część podobała mi się najbardziej, chyba była mi też najbliższa.