Wciągająca, z pomysłem, wzruszająca. Świetna. Świadczy o tym średnia ocen powyżej 9 gwiazdek, co potwierdzam.
Mnóstwo opinii i recenzji, to o czym tu pisać?
Może o tym, że książka sygnowana w opisie jako fantasy lub SF, jest dodatkowo powieścią polityczno - historyczną, sensacyjną, obyczajówką, romansem, lekturą z elementami grozy, łakomym kąskiem dla czytelników zafascynowanych alternatywnymi losami świata, bądź podróżami w czasie. Do wyboru, do koloru.
I teraz paradoks - jak to możliwe, by literatura SF, była jednocześnie non fiction? Ach ten niemożliwy King!
Posprawdzałam wiele faktów, poszperałam w sieci sprowokowana przez autora. W realu zgadza się wszystko, o czym pisze w swoim SF. Gdybym amerykańskość wyssała z mlekiem matki, pewnie jeszcze głębiej czerpałabym z kontekstów historycznych i obyczajowych, a tak - odebrałam kolejną lekcję historii Ameryki. Lata 60., Dallas, zamach, rasizm, szkolnictwo, muzyka, samochody, lindy hop… To były lata!
Jeśli ktoś się obawia, że główny wątek, czyli wyprawa w przeszłość wehikułem czasu (przepraszam, tu: przy pomocy króliczej nory) nie może być specjalnie odkrywcza, to informuję uprzejmie, że u Kinga jest. Słowo! A swoją drogą zastanawiam się, jak ja poradziłabym sobie w latach 60. Bez komórki, internetu i innych ułatwiaczy życia.
Napisana z rozmachem, grubaśna ponad miarę i tak gęsto zaludniona powieść, że czasem przemykało mi przez myśl, czy nie byłoby lepiej, żeby autor ją skrócił z kilkaset stron. Tylko które miałyby to być strony, skoro na koniec okazało się, że wszystkie wątki i postaci były przemyślane, potrzebne i pięknie połączyły się w całość. Mało tego, ja dołożyłabym jeszcze kilka rozdziałów i rozwinęłabym wątki końcowe, bo gdy zaczęło się robić mega-ciekawie i książka przekształciła się w kolejny gatunek - w postapo, nagle się wszystko skończyło, ku mojemu rozczarowaniu. I pozostał niedosyt. Za to właśnie od kompletu gwiazdek odejmuję ciut - ciut. I jeszcze za to, że tak powoli się rozkręcało, aż traciłam cierpliwość, ale jak już ruszyło, to z kopyta i galopem do mety. To jest informacja dla niecierpliwych i łatwo się zniechęcających.
W swoich opiniach nie szafuję słowem „polecam”, używam go rzadko. Ale tę właśnie tak zakończę: z głębokim przekonaniem i przyjemnością
bardzo, bardzo polecam, polecam.
Sprawdźcie, czy zło jest zawsze takie najgorsze i czym może być mniejsze zło.