„Człowiek na osiołku” to wielowątkowa powieść historyczna z kilkoma spektakularnymi zwrotami akcji. Rzecz dzieje się w czasach Henryka VIII, władcy który nie mógł się doczekać męskiego potomka. Dlatego też ucina głowy kolejnych żon. Lecz być może nie ten wątek, jest najważniejszy. Historia zakonu żeńskiego, a przede wszystkim najmłodszej nowicjuszki, jest oryginalna, choć zbudowana została na autentycznych faktach. Ów epizod powinien zainteresować czytelnika. Jest to opowieść o upadku instytucji kościelnej.
Śmiało mogę to wyznać na początku felietoniku, tak jak Autorka dała o tym znać już w prologu. Szczerze mówiąc nie lubię gdy już na wstępie powieści jest komunikat o końcu. O końcu dosłownym i o tym w domyśle. Nie każde bowiem autorskie zakończenie musi być akceptowane przez czytelnika. Po latach okazało się przecież że „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell ma ciąg dalszy autorstwa Alexandry Ripley.
Czy „Człowiek na osiołku” ma zakończenie? Takie zakończenie, którego czytelnik domyśla się po przeczytaniu „Prologu”? I – co najważniejsze, czy ono jest do zaakceptowania przez czytelnika?
Na powyższe pytania musicie sami odpowiedzieć. Jest tylko jeden sposób na rozwiązanie powyższych dylematów. Przeczytajcie samodzielnie powieść.
W tym miejscu mogę opowiedzieć o tytule. Często zdarza się że tytuł nie mówi wiele o treści. Albo mówi, opowiada obrazem bardziej niż słowem. Trzeba nad tym problemem posiedzieć i przemyśleć go. Tak jak w przypadku „Człowieka na osiołku”.
Znacie kogoś, kogo można nazwać człowiekiem na osiołku? W kulturze chrześcijańskiej, a z nią mamy do czynienia w powieści Prescott, takim kimś ( Kimś) jest oczywiście Jezus. To On przecież wjechał przez bramy Jerozolimy, na tym, przyznacie, dosyć kontrowersyjnym jak na dzisiejsze czasy, środku lokomocji. Poza tym pewna scena nakierowuje Czytelnika na obraz wiszący w refektarzu. Obraz człowieka na osiołku. Pod tym obrazem dwaj mężczyźni toczą filozoficzną dysputę. To jest początek i koniec.
To trochę uwiera, że w prologu dowiadujemy się możliwego końca. Jednak wartka i wielowątkowa narracja w pełni rekompensuje ten „naddatek” z prologu. Bogiem a prawdą już na początku drugiego tomu ( !) zapomniałem o tym wybryku Hildy F.M.Prescott.
Lecz nie wolno zapominać o obrazie przedstawiającym Jezusa jadącym na osiołku. Ten obraz stanowi nić pomiędzy wątkami powieści.
Warto przy okazji lektury „Człowieka na osiołku” przypomnieć historię Wielkiej Brytanii okresu Henryka VIII. Nie mam w swojej biblioteczce innej pozycji, tylko „Wyspy” Normana Daviesa. To jest ogólne spojrzenie, ale można zacząć właśnie od takiego spojrzenia na historię.