To książka o krystalicznie czystej pasji poznania. Romantyczna opowieść o człowieku, który urodził się i poświęcił życie, by zgłębić mechanizmy działania przyrody.
Alexander von Humboldt przez całe 90-letnie życie, szukał relacji między elementami przyrody a stopniem ingerencji w nią człowieka. Zarażał swymi wizjami, napędzał do działania, doczekał się wielu naśladowców. W świetnej książce "Człowiek, który zrozumiał naturę. Nowy świat Alexandra von Humboldta" Andrea Wulf przybliżyła tego, wymykającego się prostym biogramom, człowieka.
Jego imię noszą setki gatunków zwierząt i roślin, szczyty górskie, cieśniny. Honory oddano Humboldtowi na wielu polach ludzkiej dociekliwości.
Jedynym marzeniem Alexandra było doświadczenie przyrody własnymi zmysłami. Dzięki podróży do Ameryki Południowej i Azji Środkowej dokonał wielu wiekopomnych ustaleń. Autorka świetnie oddała niepohamowany pęd do wiedzy, mimo niebezpieczeństw. Badał węgorze elektryczne, wspinał się na Chimborazo w mrozie i na kolanach, chciał jak najbliżej być wybuchającego akurat wulkanu. Podróżował Orinoko, sypiał na ziemi, podpatrywał tubylców. Robił rzecz, które niemal wszystkim ziemianom tamtego czasu wydawały się niepotrzebne i niewyobrażalne. Zbierał minerały, badał temperaturę, ciśnienie. Kolekcjonował rośliny, opisywał zachowanie zwierząt. Z pierwszej wyprawy przywiózł 60 000 egzemplarzy roślin, z czego 2000 to były nowe gatunki.
Po powrocie z Ameryki wydał 34-tomowe dzieło poświęcone naukom przyrodniczym i badaniom kultur. Niektóre tomy były pięknie ilustrowane. Prawdziwe dzieła sztuki. Warto poszukać samemu, chociażby w Internecie te misterne grafiki. Wiele z nich to barwna historia opisana obrazem. Humboldt uznawany jest za prekursora dydaktycznie idealnej prezentacji treści edukacyjnych w jak najatrakcyjniejszy sposób - łącząc tekst z obrazem. Szczególnie zasłynął przekrojem góry Chimborazo z układem pięter roślinnych. Jako pierwszy widział w tym analogię do zmian składu biosystemów w strefach klimatycznych w miarę oddalania się od równika.
Humboldt uchodzi za twórcę ekologii. To on w swych esejach napominał o rozwagę w eksploatacji darów Ziemi. Zmiany w drzewostanie, regulacje rzek, jałowienie gleby - to skutki intensywnej ingerencji człowieka w naturę. Przestrzegał rządy i docierał do świadomości tysięcy swoich czytelników. Aktywował do działania w obronie naturalnego dziedzictwa. Jako pierwszy pokazał ogromne znaczenie drzew w magazynowaniu wody, chłodzeniu gleby i odtwarzaniu jej żyznych składników. W latach 20-tych odbył podróż do Azji Środkowej. Po powrocie do Europy uzmysłowił swoimi publikacjami, że degradujący wpływ człowieka to przede wszystkim wycinanie lasu, irygacje i zanieczyszczenie atmosfery - niemal 200 lat temu! Świat fascynacji postępem nie był gotowy na takie wizje. Jednak idee Humboldta kiełkowały.
W 1834 zaczął pisać swe najsłynniejsze dzieło. Zbierał materiały do niego pytając listownie setki naukowców o szczegóły z ich specjalizacji. Rocznie dostawał nawet 6 tyś. listów. Sam pisał ich ok. 2 tyś. rocznie, nawet gdy miał 86 lat. Zbierał odpowiedzi i segregował w pudła. Robił notatki, wycinał fragmenty. Miał niespotykana pamięć, która mu niezmiernie ułatwiała postęp w pisaniu. Tak właśnie powstawał "Kosmos". To 5 tomów jego wizji świata, które powstawało ostatecznie przez ćwierć wieku. Humboldt zawarł w nim tysiące faktów - o wysokości gór, długości rzek, setki danych tabelarycznych. Stworzył almanach wiedzy o przyrodzie, człowieku i kosmosie, z którego ludzie czerpali wiedzę. Czytali "Kosmos" naukowcy, rolnicy, artyści i politycy.
Humboldt swymi pasjami, wizjami i ciekawością świata inspirował wielkich swoich czasów. Wolfgang Goethe w "Fauście" wykorzystywał wiele myśli przyjaciela, wzorował się w kreowanych postaciach na Alexandrze. Inna, bliska bohaterowi książki, postać - Simon Bolivar, dzięki szczegółowym mapom Ameryki Południowej, mógł rozpocząć rewolucję przeciw kolonialnej Hiszpanii. Przyjął ekologiczne ustawy, czy dekret o posadzeniu miliona drzew, stając się prekursorem na skale światową (co na to jeden z naszych ministrów?). Thomas Jefferson z esejów Humboldta z podróży po Ameryce, uczył się znaczenia przyrody dla naszego przetrwania. Zdobywał z nich wiedzę o sytuacji w hiszpańskich koloniach łacińskich o niewolnictwo, stanie gospodarki itd. Byron i Shelly czerpali inspiracje literackie garściami z jego wizji przyrody; patrzyli na świat oczami Humboldta. Frankenstein byłby zupełnie inny bez Humboldta. Karol Darwin namiętnie czytał wszystkie dzieła Alexandra. Ostatecznie na Galapagos popłyną dzięki niemu i jego pasjom przelanym na papier.
Bardzo ciekawe okazały się dla mnie ostatnie rozdziały książki. W nich Wulf opisała szeroko naśladowców i kontynuatorów Humboldtowych marzeń o zachowaniu jedności przyrody; pokazała kluczowe dla rozwoju ekologii osoby motywowane do działania fascynacjami i przestrogami wielkiego przyrodnika. To nazwiska, które stworzyły współczesny obraz ekologii, a obecnie są chyba nieco zapomniane. Jest tu Henry David Thoreau, który 2 lata przesiedział w głuszy, kontemplował kontakt z przyrodą. W efekcie napisał "Walden" - arcydzieło amerykańskiej literatury, piękne połączenie poezji i miłości do przyrody. George Perkins Marsh, samouk i znawca 20-tu języków w słynnym "Man of Nature" zawarł zagrożenia związane z postępującym zniszczeniem ekosystemu. Niepomiernie wpłynął na świadomość społeczeństw w kwestii ekologii. Ernst Haeckel, zoolog, który w monumentalnym dziele o promienicach zawarł fantastyczne przykłady ewolucji morfologicznej zwierząt, inspirując, feriami kształtów organizmów prezentowanych w pracy, Gaudiego do tworzenia bajecznych w formie witraży, łuków czy balustrad. Z Humboldta garściami czerpał John Muir, przepasany sznurkiem pieszo przeszedł 1600 km bezdrożami Ameryki. Zakochał się w pięknie Yosemit i sekwojach. Ostatecznie doprowadził do założenia tam parku narodowego.
Humboldt wyrósł z oświeceniowej ciekawości świata, a z romantyzmu została mu fascynacja czucia przyrody - starał się łączyć oba te podejścia. Rozmowy w towarzystwie Goethego i Schellinga sprawiły, że do nauki, która wydawała się sucha, chciał zaszczepić pierwiastek emocji i szaleństwa zadziwienia światem. Taki idealistyczny zwrot ku subiektywizmowi daje rezultaty, lecz wielokrotnie okazywało się, że emocje i zdrowy rozsądek nie wystarczają do opisania poprawnie wielu prawd natur. Trzeba eksperyment poddać ślepej próbie, maksymalnie pozbawić wyniki własnych uprzędzeń i reagować na fakty. To był podstawowy problem z romantycznym podejściem do nauki. Nie dało się zatrzymać jej atomizacji, specjalizacji. Taka romantyczna wizja nauki pokutuje dziś w umysłach wielu osób. Humboldt byłby niepocieszony współczesnością.
Bohater historii zasługuje na wybitne dzieło. Autorka niestety nie udźwignęła do końca pasji Humboldta. Nie lubię wywodzić daleko idących wniosków z wątłych przesłanek. Jednak jako historyczka, pani Wulf nie oddała w pełni 'ognia' fascynacji przyrodnika. Marzyłaby mi się jakaś pani biolog jako autor, albo chociaż jako współautor z Andreą. Zbyt dużo cytatów (jest ich ponad 2 tysiące) zastąpiło, oczekiwane przeze mnie, odautorskie komentarze. Nie uchroniła się przed, momentami infantylnymi, stwierdzeniami. Wielokrotnie wracała do pojęcia 'jedności przyrody' formułując zdania wokół tego pojęcia tak, jakby po raz pierwszy komunikowała to czytelnikowi. Trochę zbagatelizowała okres młodości i studiów Humboldta. Jednocześnie, jako historyczka, przesadnie rozbudowała wątki polityczne Rewolucji Francuskiej czy powstania Bolivara i Wiosny Ludów.
W opisanym na końcu książki dziedzictwie Humboldta, skupiła się na ekologicznym tropie i jego ideowych następcach. Zapomniała, że Darwin - również zarażony pasjami wielkiego przyrodnika, jako twórca dojrzałej teorii ewolucji, zanegował dość jednostronne i naiwne myślenie o przyrodzie. Dobór naturalny działa ślepo i eliminuje życie tam, gdzie organizmy w sztafecie pokoleń nie zdążą dostosować się do zmian. Wielokrotnie na Ziemi zachodziły wymierania gatunków, kilkakrotnie życie było na krawędzi. Człowiek nie był do tej hekatomby potrzebny.
Mamy, jako ludzie współcześni, dług wobec Humboldta. Przyrodnik pokazał złożoność i kruchość przyrody. Zaraził następne pokolenia do myślenia o środowisku, jako układzie w niestabilnej równowadze. Spowolnił XIX-wieczny bezrefleksyjny marsz 'żelaza, węgla, pary i stali', dając namysł i dzięki czytelnikom swych książek, słyszalny głos sprzeciwu wobec niepohamowanej eksploatacji naszej błękitnej kropki.
Polecam gorąco, choć czekam na biografię godną Humboldta - z wielkimi rysunkami jego autorstwa, kolorowymi mapami; barokowym przepychem piękna natury.