Na wstępie za książkę dziękuję wydawnictwu Novae Res.
Kiedy ujrzałam ta okładkę, po prostu nie mogłam sobie odmówić przeczytania jej. Tym bardziej, że wewnątrz tekst jest wypośrodkowany i naprawdę nie ma go dużo. Często pojawiają się dialogi, a rozdziały zapisane są liczbami rzymskimi. Są krótkie i zakończone jakby czymś, co ma sugerować, że na kolejnej stronie będzie o wiele ciekawiej. I faktycznie tak było. Historia może nie należy do lekkich, ale tak się ją właśnie czyta. Bardzo szybko rozumiemy o co w niej chodzi i naprawdę nas to ciekawi. A spotkamy tutaj troszkę niezdecydowaną studentkę biologii, która niby ma wszystko na czym mogłoby jej zależeć. Uczy się kocha sport i ukochanego. Wszystko zbliżało się w dobrym kierunku, jej związek rozwijał się coraz lepiej, więc tak naprawdę w czym tkwił problem? Dlaczego tak ciężko jest jej podejmować decyzje? Dlaczego, skoro sama wyczekiwała ważnych decyzji ze strony swojego lubego nagle go odrzuciła? Co, lub kto wpłynął na jej decyzję, że ot tak postanowiła zmienić swoje dotychczasowe życie?
Tak naprawdę Anastazja, choć ma już dwadzieścia kilka lat, to jednak nie potrafi decydować o poważnych rzeczach. Wydaje jej się, że gdzieś ktoś lub coś czeka na nią, tylko nie potrafi tego znaleźć. Czy fakt, że po niedługim czasie poznaje dość interesującego chłopaka sprawi, że coś w niej odżyje? Ile musi się wydarzyć, by sama doszła do porozumienia ze sobą i odróżniła zauroczenie od prawdziwej miłości? Czy w ogóle kiedykolwiek zdecyduje się na coś poważnego? I jakim kosztem?
Naprawdę miła książka. Rozumiałam jej rozterki, gdyż znam wiele osób, które pomimo dużo starszego wieku od bohaterki wciąż podąża ślepo na przód, co w praktyce wychodzi zatrzymaniem się w miejscu. Niektórym ludziom ciężko jest odnaleźć swoje miejsce w świecie, więc nic dziwnego, że próbują wielu perspektyw. Najważniejsze tylko, by nigdy nie przekroczyć tej granicy oddzielającej rzeczywistość od życia według marzeń. W najgorszym stopniu, na powroty może być już za późno...