Sięgnęłam po książkę "Czas na medytację" z czystej ciekawości. Nigdy nie medytowałam, nie znałam nawet podstawowych zasad rządzących tym treningiem. Moja niewiedza sprowadzała się do tego, że uważałam, iż medytacja to nic innego jak siedzenie na podłodze z zamkniętymi oczami. I tyle.
Po przeczytaniu książki zrozumiałam, że medytacja to trening umysłu. W czasach, w jakich przyszło nam obecnie żyć, gdzie ze wszystkich stron napływają do nas informacje, niekoniecznie pozytywne, gdzie stres jest na porządku dziennym, wyciszenie się, wsłuchanie we własne ciało jest nie lada sztuką, jest niezbędne. Higiena umysłu jest tak samo ważna, jak higiena ciała. Trening umysłu jest równie ważny, co trening ciała.
Nie jestem jeszcze ekspertką od medytacji. Ale to nie o to chodzi.
Ta książka to podręcznik, do którego stale trzeba zaglądać i wykonywać kolejne ćwiczenia, żeby nasze życie stało się pełniejsze.
Czego nauczyłam się po przeczytaniu tej książki?
Wiem, że po całym dniu pracy, kiedy projekt goni projekt, szef coraz więcej wymaga, klient ciągle dzwoni, stres towarzyszy mi nawet podczas lunchu, muszę usiąść, wsłuchać się w siebie i pomyśleć, za co dziś jestem wdzięczna. I nagle okazuje się, że tych rzeczy jest mnóstwo. Jest to słońce na niebie, kawa w ulubionym kubku, rozmowa z mężem, sms od córki, spacer o zachodzie słońca z psem. Jestem wdzięczna za to, że przeżyłam kolejny dzień, że jestem zdrowa, że zaplanowałam wakacje, że przeczytałam kolejną ciekawą książ...