"Każdy potrzebuje mieć na świecie kogoś, kto by w nim zawsze dopatrzył się najlepszych intencji, zrozumiał go, wybaczył".
Mnie do harcerstwa zachęciły książki o Panu Samochodziku, jednak w mojej małej rodzinnej wsi żadnych harcerzy nie było. Wstąpiłam do ZHP po zmianie miejsca zamieszkania, już jako nastolatka. Nasza drużyna nie była zbyt duża, niewielu ludzi też miało większe pojęcie z czym to się je, więc nigdy właściwie nie byłam na takim prawdziwym harcerskim obozie (przygodę z moim jedynym "obozem wędrownym" ze spaniem na plaży w deszczu włącznie, może Wam oszczędzę) . Dopiero później trafiłam na poważnych ludzi z innym podejściem do tematu i pojechałam na letni obóz, ale już jako kadra (poza tym byłam już wtedy zucholem, więc też nie można powiedzieć, że był to taki prawdziwy obóz – z młodszymi dzieciakami trochę inaczej to działa, a przynajmniej takie były zasady w naszym hufcu).
Tyle o mnie i o mojej harcerskiej przygodzie. "Czarne stopy" to historia pewnego letniego harcerskiego obozu w Górach Świętokrzyskich. Lubiłam tę książkę, ale kiedyś chyba bardziej. Teraz trochę mi żal serduszko ściska, że to już nigdy nie wróci.
"- Kto tu w obozie jest najbardziej groźny?
- O-booo-źny!"
Nie wiem czy tak jest wszędzie i zawsze, ale ja się nie raz spotkałam z tym, że oboźny był zawsze najmniej lubiany :) Znam nawet taką jedną przyśpiewkę o oboźnym, ale Wam jej nie zdradzę, bo jest bar...